Próby promowania Krakowa za pomocą imprez przywołujących tradycję i historię Krakowa nie ustają. Za kilka dni ruszają prace specjalnego zespołu, który będzie się zastanawiał, jak z lajkonika zrobić drugiego Kravitz.
Prezydent Krakowa powołał zespół zadaniowy do spraw opracowania historycznego produktu turystycznego Krakowa. - To naturalna konsekwencja konferencji "Złoty wiek - wydarzenia", która pokazała, że Kraków powinien się promować przez wydarzenia historyczne - mówi Paweł Bystrowski, radny PO, wiceszef zespołu. - Chodzi nam o stworzenie alternatywy dla komercyjnych wydarzeń. Nie każdego interesuje koncert Lenny'ego Kravitza.Zespół, w którym oprócz radnego Bystrowskiego zasiadają m.in. pełnomocniczka prezydenta do spraw turystyki Grażyna Leja, szefowa biura marketingu turystycznego Katarzyna Gądek, szef miejskiego wydziału kultury Stanisław Dziedzic i dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa Michał Niezabitowski, a także przedstawiciele organizacji turystycznych, ma m.in. opracować kalendarz imprez tradycyjnych i historycznych, który chciałby włączyć do oferty kulturalnej Krakowa.
- To nie jest łatwe. Będą to na pewno: Emaus, lajkonik, intronizacja Króla Kurkowego, Rękawka czy Wianki. Ale liczymy też na świeże pomysły od zewnętrznych instytucji - wylicza Bystrowski. Członkowie zespołu chcą też odświeżyć zapomniane wydarzenia. Jak choćby potwierdzanie przywilejów królewskich (po koronacji król uroczyście potwierdzał przywileje miasta królewskiego) czy tradycje królewskich triumfów pobitewnych z XVI i XVII wieku. - Myślimy też o czymś na wesoło. Było takie święto włościańskie Sądek Babki. Młode wieśniaczki zjeżdżały się do Krakowa i polowały na mężów - zdradza Bystrowski.
Jak zapewnić odpowiednią liczbę widzów? Rozwiązaniem ma być stworzenie wspólnej marki i logo dla imprez historycznych. Członkowie zespołu liczą na to, że zajmą się tym uczelnie lub stowarzyszenia, które wspierają ideę promowania Krakowa w ten sposób. Kontrolę miałoby pełnić miejskie biuro marketingu turystycznego.
No i rzecz najważniejsza, znalezieniem pieniędzy na realizację wszystkich pomysłów miałby się zająć klaster przemysłu turystycznego, czyli stowarzyszenie hotelarzy, przewodników i biur turystycznych oraz grupy fascynatów. - Jeśli będziemy mieć ciekawe propozycje, to znajdzie się wsparcie z funduszy unijnych i od sponsorów - ocenia radny Bystrowski. - Na start będzie jednak potrzebny jakiś zastrzyk finansowy ze strony miasta.
Pierwsze posiedzenie zespołu 4 sierpnia. Pierwsze wnioski pod koniec września.
Sądek Babki ma się dobrze - komentarz Bartosza Piłata
Z prac nowego zespołu o dość długiej nazwie Kraków nie będzie miał wiele pożytku.
Po pierwsze, imprezy historyczne nie przyciągają turystów aż tak bardzo, jak chcieliby tego jego członkowie, czego najlepszym dowodem była inscenizacja odsieczy wiedeńskiej na Błoniach. Jeśli zaś zespół liczy, że za organizację historycznych imprez zabiorą się zapaleńcy i sami znajdą sposób na ich finansowanie, to jest to gwarancja fiaska tych wydarzeń. Fani przebierania się w stalowe zbroje zrobią to za darmo. Miasto odda im zapewne swoje historyczne obiekty do dyspozycji bez kosztów. Jednak za coś trzeba będzie imprezę zorganizować, a na sponsora, którego znęciłaby obecność kilkuset widzów, nie ma co liczyć. Imprezy historyczne mają się zresztą w Krakowie całkiem dobrze. Przychodzi na nie grupa naprawdę zainteresowanych tematem osób, ale szans by ją zwielokrotnić, nie widzę. Koncert Lenny'ego Kravitza zawsze przebije puszczanie wianków po Wiśle, choćby na promocję tych drugi wydać ciężkie miliony. Zespół o długiej nazwie nie wie nawet, jak dobrze mają się te imprezy. Odświeżanie np. "Sądku Babki" nie ma sensu. Wydarzenie to odbywa się w każdy piątek i sobotę (wyłączając okres adwentu i wielkiego postu, gdy intensywność realizacji tej idei spada), kiedy to na ulicach Szewskiej, Floriańskiej i kilku innych na Starym Mieście oraz Kazimierzu pojawiają się całe tabuny młodych dziewcząt z podkrakowskich miejscowości udających się na podryw (tak dziś nazywa się "Sądek Babki") do jednego z wielu klubów. Co więcej, dołączają do nich chłopcy. Może tylko nie zawsze chodzi im o znalezienie męża albo żony.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
0 komentarze:
Prześlij komentarz