http://krakowhostel.blogspot.com/ Oferty krakowskich hosteli: września 2009

niedziela, 6 września 2009

Pomysły na imprezy poszukiwane

niedziela, 6 września 2009 0

Mimo protestów miasto idzie w zaparte w promowaniu Krakowa poprzez imprezy historyczne typu Victoria Wiedeńska. Właśnie zamieszczono ogłoszenie o poszukiwaniu projektów takich przedsięwzięć.

Ogłoszenie pojawiło się na głównej stronie portalu Magiczny Kraków. Można w nim przeczytać, że miasto podjęło się opracowania "nowego historycznego produktu turystycznego", który ma się składać ze "zbioru" imprez nawiązujących do historii. Przedsięwzięcia te będą reklamowane pod wspólną marką.

- Wokół idei promowania Krakowa przez imprezy historyczne toczyły się bardzo gorące dyskusje. Teraz nadszedł czas, by sprawdzić, czy w ogóle istnieją pomysły na takie imprezy. Chodzi nam zarówno o dopełnienie organizowanych od lat przedsięwzięć, np. Wianków, Rękawki czy przemarszu Lajkonika, jak i o zupełnie nowe wydarzenia. Zastrzegamy jednak, że muszą to być imprezy cykliczne i mieć charakter masowy - mówi Paweł Bystrowski, wiceprzewodniczący zespołu zadaniowego ds. opracowania historycznego produktu turystycznego, pomysłodawca ubiegłorocznych obchodów Victorii Wiedeńskiej. - Najciekawsze imprezy wesprzemy promocyjnie, może logistycznie. Dofinansowania też wykluczyć nie można. Jeśli pojawi się coś wyjątkowo wartościowego, zarekomendujemy to prezydentowi i radnym. Ważne, by tej imprezy nie organizował urząd czy muzeum historyczne, ale sami pomysłodawcy. To powinni być ludzie z pasją - dodaje Bystrowski.

Propozycje imprez historycznych można składać do końca września. Bystrowski zapowiada, że jesienią magistracki zespół opracuje też wspólną linię promocyjną i logotyp dla wszystkich odbywających się w Krakowie wydarzeń nawiązujących do historii. - Jest ich obecnie kilkadziesiąt, np. Emaus, przemarsz Lajkonika, Rękawka, intronizacja króla kurkowego, festiwal tańców dworskich, recitale organowe, miodobranie. Te barwne wydarzenia są niezwykle interesujące dla turystów - wylicza Bystrowski i zapewnia, że magistrat będzie je teraz intensywniej promował.

Dyskusje o organizacji widowisk historycznych rozpoczęły się w Krakowie przed rokiem, gdy okazało się, że huczne obchody Victorii Wiedeńskiej uszczupliły budżet miasta o 3 mln zł. Dominowały głosy, że to marnotrawienie pieniędzy. Potem pojawił się pomysł, by Kraków uczcił rocznicę bitwy pod Grunwaldem.

W tym roku fetowania rocznicy Victorii Wiedeńskiej nie będzie. - Nie planowałem powtórki, choć nie byłoby źle, gdyby w przyszłości ktoś chciał z tej okazji organizować na Rynku przemarsz orszaku króla Sobieskiego - mówi Bystrowski.


[miasta.gazeta.pl]

Historia Krakowa poznawana dotykiem


Wczoraj Marek Sowa, członek Zarządu Województwa Małopolskiego, i Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. turystyki, podpisali umowę o dofinansowanie w wysokości 75 proc. projektu z unijnych pieniędzy. Całkowity koszt realizacji, która zostanie zakończona w przyszłym roku, wyniesie 1,35 mln zł. Z tego Unia dołoży 1 mln 12 tys. zł.

Na trasie wiodącej od Barbakanu do Wawelu stanie w sumie 12 makiet opisanych językiem Braille'a. Będzie też program internetowy pozwalający wysłuchać informacji na temat trasy za pośrednictwem telefonu komórkowego lub innego urządzenia z anteną GPS. Opis trasy w formie tekstu i nagrania audio znajdzie się też na stronie internetowej www.krakow.pl.

krakow.naszemiasto.pl

Kraków. Kolejny "Koncert dla Piotra S."


To już trzynasty "Koncert dla Piotra S.", przygotowany przez Piwnicę pod Baranami.

«Odbędzie się, jak zawsze, 12 września, w dniu urodzin Piotra Skrzyneckiego [na zdjęciu]. W tym roku po raz pierwszy w Operze Krakowskiej.


Będzie wiele niespodzianek - zapowiada szef artystyczny kabaretu Marek Pacuła. Takim novum mają być duety kompozytorsko-pianistyczne, m.in. Jana Kantego Pawluśkiewicza i Grzegorza Turnaua oraz Piotra Walewskiego (twórcy muzyki do "Dezyderaty") i Konrada Mastyło. Wystąpi też gość z opery - Przemysław Firek. I naturalnie artyści piwniczni oraz ich goście.


Po raz pierwszy podczas tego wieczoru zaśpiewają Joanna Słowińska, Beata Paluch i Marek Bałata. Będą nowe piosenki Tamary Kalinowskiej, Piotra Kuby Kubowicza, Leszka Wójtowicza, Miki Obłońskiego. Pojawią się artyści piwniczni z lat dawnych, jak Tadeusz Kwinta i Mieczysław Święcicki, oraz znacznie młodsi. Zaśpiewają również ci, którzy z kabaretem kontaktują się już tylko przy szczególnych okazjach.»


e-teatr.pl

Kraków: Wystawa pod oknem papieskim


Multimedialną wystawę o spotkaniach Jana Pawła II z młodzieżą otworzył w sobotę wieczorem w Krakowie metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. Podczas późniejszego spotkania z dziennikarzami mówił o projekcie organizowania corocznych spotkań młodzieży w Krakowie i procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II.

Wystawę "Nie lękajcie się młodości! Karol Wojtyła - Jan Paweł II i młodzi" zorganizowano w związku z rozpoczynającym się w niedzielę w Krakowie Międzynarodowym Kongresem dla Pokoju "Ludzie i Religie" - "Duch Asyżu w Krakowie".

W namiocie ustawionym naprzeciwko siedziby kurii i słynnego papieskiego okna, z którego często papież przemawiał podczas pielgrzymek do Polski zaprezentowano fotografie, filmy, nagrania dźwiękowe i eksponaty dotyczące spotkań Karola Wojtyły zarówno jako zwykłego księdza, jak i późniejszego papieża z młodymi ludźmi.

- Dla tych, którzy znali osobiście Jana Pawła II - to wielkie przypomnienie postaci i działalności, a dla przyszłych pokoleń - zapoznanie z tym wspaniałym człowiekiem, który żyje nadal w naszych umysłach, w naszym sercu. Dobrze, że ta wystawa jest, aby to wszystko jeszcze utrwalić - powiedział kardynał.

Podczas późniejszego spotkania z dziennikarzami kard. Stanisław Dziwisz mówił o zrodzonej z okazji Kongresu inicjatywie, by co roku młodzi ludzie spotykali się w Krakowie. - Ta propozycja mnie zaskakuje, ale jest bardzo piękna, musimy ją rozważyć wspólnie. Młodzi w Krakowie dla pokoju. Byłaby to realizacja także dziedzictwa i testamentu Jana Pawła II - powiedział kardynał.

Pytany o postępy w procesie beatyfikacji Jana Pawła II, kard. Dziwisz powiedział, że "cały świat czeka na moment beatyfikacji, ponieważ Jan Paweł II był przekroczył granice i należał do całej ludzkości". Podkreślił, że Jan Paweł II żyje w sercach ludzi, którzy codziennie pielgrzymują do jego grobu i do Krakowa, by poznać miejsca, w których żył. - Proces beatyfikacji postępuje spokojnie. My w Krakowie czekamy, modlimy się, mamy zaufanie do Benedykta XVI, że będzie wiedział kiedy i jak. Dla nas ważne jest, by ten proces został dobrze przeprowadzony - wyjaśnił kardynał.

Kard. Dziwisz, razem z bp. Vincenzo Paglią ze Wspólnoty Sant' Egidio (św. Idziego), która współorganizuje Kongres, mówił też o "duchu Asyżu" i woli Jana Pawła II, dotyczącej potrzeby wspólnej modlitwy o pokój.

Krakowski Kongres, zorganizowany w 70 rocznicę wybuchu II wojny światowej i 20 rocznicę upadku Muru Berlińskiego, nawiązuje do historycznego Dnia Modlitwy o Pokój z 27 października 1986 roku, podczas którego Jan Paweł II zaprosił do Asyżu przedstawicieli różnych religii świata, aby wspólnie modlili się o pokój na świecie.

- Zaskakujące dla mnie było to, że liderzy wielkich religii na świecie odpowiedzieli na zaproszenie Jana Pawła II i przybyli do Asyżu - mówił kardynał. Wspominał, że Jan Paweł II często powracał myślą i pamięcią do wybuchu II wojny światowej. - Ojciec Święty zawsze powtarzał, że wojna nie rozwiązuje żadnych problemów. Wojna potęguje problemy. Dlatego wzywał do pokoju, przestrzegał, prosił i modlił się - wspominał kardynał.

Biskup Paglia przypominał, że poprzedni Kongres "Ludzie i Religie" w Polsce odbył się w 1989 roku w Warszawie z okazji 50 rocznicy wybuchu II wojny światowej, kilka miesięcy przed upadkiem Muru Berlińskiego. - To może zbieg okoliczności, ale faktem jest, że po latach modlitwy o pokój ten mur padł. Dlatego chcieliśmy upamiętnić rocznicę wybuchu II wojny światowej. Świat się zmienia, ale zagrożenia istnieją i nadal pozostaje aktualne błaganie o pokój ze strony wszystkich wierzących - powiedział biskup.

W niedzielę w Krakowie rozpocznie się Międzynarodowy Kongres dla Pokoju "Ludzie i Religie" - "Duch Asyżu w Krakowie".

fakty.interia.pl

sobota, 5 września 2009

Kraków: Pojutrze rozpoczyna się międzyreligijne spotkanie ,,Ludzie i Religie"

sobota, 5 września 2009 0

Wybitni przedstawiciele wielu wyznań i religii oraz politycy i naukowcy z wielu krajów świata uczestniczyć będą w Międzynarodowym Kongresie dla Pokoju, który odbędzie się w dniach 6-8 września w Krakowie. Będzie to kolejne spotkanie z cyklu ,,Ludzie i Religie", które od 1987 r. przygotowuje rzymska Wspólnota św. Idziego. Współorganizatorem jest kard. Stanisław Dziwisz.

Na program krakowskiego kongresu, który przebiegać będzie pod hasłem ,,70 lat od wybuchu II wojny światowej", złożą się modlitwy wyznawców różnych religii i Kościołów oraz ponad 20 spotkań panelowych o problemach współczesnego świata i roli religii w ich rozwiązywaniu.

Do Krakowa przybędą zarówno przedstawiciele trzech wielkich religii świata: judaizmu, chrześcijaństwa i islamu jak też buddyści, szintoiści, hinduiści i wyznawcy innych religii.

W kongresie uczestniczyć będzie kilku rabinów z różnych krajów, w tym naczelny rabin Izraela David Rosen. Wśród gości ze świata islamu obecni będą m.in. Ahmad Al-Tayyeb, rektor kairskiego Uniwersytetu Al-Azhar i Mohammad Sammak, doradca polityczny wielkiego muftiego Libanu.

Świat chrześcijaństwa reprezentować będą hierarchowie Kościoła katolickiego ze Stolicy Apostolskiej, m.in. kard. Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan oraz kard. Paul Poupard, b. przewodniczący Papieskiej Rady Kultury. Będą także przedstawiciele innych wyznań chrześcijańskich: hierarchowie prawosławni, m.in. z Ukrainy, Rumunii i Cypru oraz biskupi Kościoła luterańskiego i anglikańskiego z różnych krajów.

Na Kongres przybędą także politycy, m.in. Jose Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej, Pierre Morel, sekretarz generalny Rady Unii Europejskiej i Mordechaj Lewy, ambasador Izraela przy Stolicy Apostolskiej. Obecni będą także politycy polscy: szef MZS Radosław Sikorski i Hanna Suchocka, ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej.

Kongres rozpocznie się w niedzielę 6 września Mszą św. w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Będą w niej uczestniczyć nie tylko katolicy ale także przedstawiciele innych Kościołów i wyznań chrześcijańskich.

Oficjalne otwarcie obrad z udziałem przedstawicieli różnych religii świata nastąpi w Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego o godz. 17.00.

Nazajutrz w różnych salach w centrum miasta toczyć się będą przez cały dzień dyskusje panelowe - początek dwóch serii tych spotkań o godz. 9.30 i 16.30. Przedstawiciele różnych religii, naukowcy, politycy i osoby zaangażowane w dialog międzyreligijny mówić będą o problemach współczesnego świata i roli religii w ich rozwiązywaniu. Wśród tematów znalazły się m.in.: Kościoły chrześcijańskie a odrodzenie Afryki, Świat i człowiek - konfrontacja religii i kultur, Bliski Wschód - między konfliktem a dialogiem, Azja-Europa - między rywalizacją a współpracą oraz Chrześcijaństwo i judaizm - odwieczny dialog wobec współczesnych wyzwań.

We wtorek 8 września uczestnicy kongresu wyjadą do Oświęcimia, gdzie na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau odbędzie się Marsz i Ceremonia Pamięci. W czasie pielgrzymki do Auschwitz głos zabiorą tylko dwie osoby: dyrektor instytutu Yad Vashem, rabin Meir Lau, który był więźniem tego obozu, i Austriaczka romskiego pochodzenia, była więźniarka Birkenau. Ujawnił to w rozmowie z Radiem Watykańskim prezes wspólnoty, Marco Impagliazzo. Wraz z jej założycielami, profesorem Andrea Riccardim i biskupem Vincenz Paglią, poinformował on wczoraj o spotkaniu w Krakowie Benedykta XVI.

Po powrocie do Krakowa od godz. 17.30 w różnych miejscach w centrum miasta odbędą się spotkania i nabożeństwa modlitewne wyznawców różnych Kościołów i religii w intencji pokoju na świecie.

O godz. 19.00 na Rynku Głównym rozpocznie się ceremonia zakończenia całego spotkania i ogłoszony zostanie Apel o Pokój 2009.

Organizatorem spotkania jest rzymska Wspólnota św. Idziego i Archidiecezja Krakowska Honorowy patronat nad Kongresem objął prezydent RP Lech Kaczyński.

Międzynarodowe i międzyreligijne spotkania modlitewne pod wspólnym hasłem ,,Ludzie i Religie" mają już ponad 20-letnią tradycję. Ich pierwowzorem i inspiracją był pamiętny Światowy Dzień Modlitwy o Pokój, który odbył się 27 października 1986 r. w Asyżu z inicjatywy Jana Pawła II.

Wielkie powodzenie tamtej inicjatywy spowodowało, że w następnych latach podobne imprezy zaczęto organizować w innych regionach świata. Najtrwalsza okazała się akcja rzymskiej Wspólnoty św. Idziego - stowarzyszenia powstałego w roku 1968 przy kościółku św. Idziego na terenie parafii matki Bożej na Zatybrzu.

Już w rok po spotkaniu asyskim Wspólnota zaprosiła do Wiecznego Miasta na przełomie sierpnia i września ludzi różnych i wyznań i religii na spotkanie modlitewne pod hasłem ,,Modlitwa u korzeni pokoju". W rok później odbyło się kolejne takie wydarzenie, tym razem pod hasłem ,,Ludzie modlitwy w poszukiwaniu pokoju". Ideą przewodnią łącząca te i kolejne spotkania są słowa ,,Ludzie i Religie".

W roku 1989 - w 50. rocznicę wybuchu II wojny światowej - Wspólnota w porozumieniu z Kościołem i władzami w Polsce przygotowała spotkanie w Warszawie, po raz pierwszy poza Rzymem i Włochami.

W następnych latach spotkania ,,Ludzie i Religie" odbywały się w różnych częściach świata m.in. na Malcie, w Brukseli, Bukareszcie, Lizbonie, Barcelonie, Lyonie, Waszyngtonie, a w listopadzie ub.r. - na Cyprze.

To właśnie tam metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz zaprosił przedstawicieli Kościołów i wielkich religii światowych do przyjazdu w br. do Krakowa, aby modlić się o pokój w 70. wybuchu II wojny światowej.

wiadomosci.gazeta.pl

Kraków. Festiwalowe dni ze Słowackim















200 lat temu, 4 września o godzinie siódmej wieczorem, urodził się w Krzemieńcu Juliusz Słowacki. Wedle ówczesnego kalendarza był to 23 sierpnia, stąd też wieszcz w sierpniu obchodził rocznice swych urodzin. Ale według naszego kalendarza data wrześniowa jest obowiązująca, dlatego 4 bm., w roku Juliusza Słowackiego, rozpocznie się III edycja Festiwalu Dramaty Narodów poświęconego autorowi "Balladyny".


«Festiwal zainauguruje spektakl "Tryptyk Stanisławowy" oparty na tekstach przywołujących jeden z najbardziej dramatycznych momentów w historii państwa polskiego i historii Kościoła - spór króla Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisła-wem. Wybór z bogatego dziedzictwa literackiego trzech autorów: Juliusza Słowackiego, Stanisława Wyspiańskiego, Karola Wojtyły jest nieprzypadkowy. Pokazuje niebywale interesującą ideowo-artystyczną dyskusję, której bohaterami są nie tylko Bolesław Śmiały i biskup Stanisław, ale i koncepcje historii państwa polskiego oraz Kościoła U podstaw tej wielkiej dyskusji jest Rapsod V z mistycznego poematu romantycznego "Król-Duch" Słowackiego, z portretem potężnego, władczego i okrutnego zarazem Bolesława Słowacki nie ukończył Rapsodu V, jego wizja urywa się w momencie wskrzeszenia z grobu przez biskupa Stanisława rycerza Piotra (Piotrowina). Temat podjęty przez Słowackiego kontynuuje Wyspiański nie tylko w witrażu z wizją św. Stanisława, ale przede wszystkim w rapsodach: "Bolesław Śmiały" i "Święty Stanisław", ą także w dramatach "Bolesław Śmiały" i "Skałka". Z dziedzictwa Słowackiego i Wyspiańskiego wyrasta z kolei poemat "Stanisław" Karola Wojtyły. Spektakl "Tryptyk Stanisławowy", rozgrywający się w scenerii Katedry Wawelskiej, ma przywołać ten dramatyczny fragment naszej historii. Autorami scenariusza są Tadeusz Malak, zarazem reżyser spektaklu i prof. Jacek Popiel - dyrektor artystyczny festiwalu. W przedstawieniu, do którego muzykę napisał Jacek Ostaszewski zobaczymy: Dorotę Segdę, Aleksandra Fabisiaka, Krzysztofa Jędryska, Tadeusza Malaka, Grzegorza Mielczarka Jacka Romanowskiego, Jerzego Trele, Tadeusza Szybowskiego oraz Chór Mieszany Katedry Wawelskiej pod dyrekcją Andrzeja Korzeniowskiego.


W październiku czekają nas kolejne festiwalowe dni, podczas których zobaczymy m.in. "Beniowskiego ", spektakl wysnuty z poematu Juliusza Słowackiego (inscenizacja Anny Polony i Józefa Opalskiego z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza), "Dwóch na słońcach swych przeciwnych bogów, czyli uczta grudniowa 1840" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego (Stary Teatr), "Balladynę" w inscenizacji Bogdana Cioska (Teatr Groteska) - spektakl nagrodzony podczas I edycji Festiwalu, "Beatrix Cenci" Macieja Sobocińskiego (Teatr im. J. Słowackiego). Będą też spektakle - wykłady: "Lilia Weneda" oraz "Fantazy" na podstawie niezrealizowanego scenariusza Konrada Swinarskiego, wystawy, sesja naukowa oraz cykl projekcji filmowych na Scenie w Bramie Teatru Słowackiego.»

[e-teatr.pl]

Kraków. Wrześniowe premiery


Teatr wraca "na salony" - nowy sezon rusza pełną parą. Bagatela zaczyna premierą "Woyzecka" - najsłynniejszego dramatu niemieckiego rewolucjonisty, pisarza i przyrodnika Karla Georga Büchnera, w "Słowackim" Andrzej Seweryn kontra Szekspirowskie postacie, a w Grotesce poetycka wizja życia Marca Chagalla

«"Woyzeck" - niedokończony utwór Büchnera (1813-1837), łączący w sobie elementy romantyzmu, naturalizmu i ekspresjonizmu - został wydany dopiero w 1879 roku, 42 lata po śmierci pisarza. Do dziś doczekał się nie tylko licznych inscenizacji teatralnych (w Polsce m.in. Swinarskiego, Bradeckiego, Hanuszkiewicza, Zioły), ale także adaptacji operowych i filmowych (głośna ekranizacja Wernera Herzoga z Klausem Kinskim). Sztuka jest oparta na autentycznej historii morderstwa popełnionego w Lipsku przez ubogiego żołnierza Johanna Christiana Woyzecka. Przedstawia tragedię prostego człowieka, zagubionego w nieprzyjaznym świecie i głęboko skrzywdzonego przez najbliższą mu osobę, pokazuje odwieczny konflikt między naturą a kulturą, pyta o granice moralności. Wokół zbrodni rozgorzał spór na temat poczytalności mordercy i jego faktycznej odpowiedzialności za czyn. Dramat Büchnera - protest przeciwko karze śmierci - stanowi obronę bohatera. Woyzeck, którego w Bagateli gra gościnnie występujący Grzegorz Mielczarek, to fascynująca rozprawa o naturze zła jak i historia wielkiej miłości.


Premierą "Woyzecka" w reżyserii Andrzeja Domalika Teatr Bagatela rozpoczyna obchody swojego 90-lecia, których punktem kulminacyjnym będzie dzień 25 października. To właśnie 25 października 1919 roku premierą "Kobiety bez skazy" Gabrieli Zapolskiej, nowa krakowska scena rozpoczęła swoją działalność. W tym samym dniu, 90 lat później, Bagatela zaprasza na specjalną galę premierową "Woyzecka" (Duża Scena - Karmelicka 6).


26 września w Teatrze im. J. Słowackiego premiera niezwykłego spektaklu jednego aktora. Andrzej Seweryn w Wyobraźcie sobie... (reż. Jerzy Klesyk) według tekstów Williama Szekspira przywoła nieśmiertelnych bohaterów - na scenie pojawi się Makbet, Ryszard III, Hamlet, Otello, Henryk V, Książę Jan, Falstaff, Tymon, Pyram, Jakub i wielu innych - w interpretacji wielkiego aktora, który jak kameleon nie tylko wcieli się w rolę każdego z nich, ale także opowie o ludzkich namiętnościach - miłości, zdradzie, zazdrości, nienawiści, szaleństwie, radości... Scenografię i kostiumy stworzyła Magdalena Maciejewska, muzykę zaś kompozytor Antoni Łazarkiewicz.


Na scenie Teatru Groteska "Hommage Chagall", sztuka inspirowana życiem i twórczością słynnego malarza. Inspiracją opowieści o potędze miłości, spełnieniu i harmonii była miłość artysty do ukochanej Belli. Tłem dla opowieści będą najważniejsze wydarzenia historyczne XX wieku. W inscenizacji Adolfa Weltschka, budowanej kolorem, ruchem, muzyką, w której język malarstwa przekłada się na formę teatralną, na scenie ożyją obrazy artysty: postacie pozbawione ciężaru, kubistyczne formy, soczyste kolory, realizm magiczny. "Historią Chagalla i Belli chcę opowiedzieć o miłości konkretnej - ludzi z krwi i kości. O miłości, która nabiera wymiaru metafizycznego. Staje się miłością Adama i Ewy - Kobiety i Mężczyzny. Jest częścią kosmicznego porządku. Chcę, wbrew wszechobecnym utyskiwaniom i teoriom na temat niemożności spotkania i budowania więzów w naszych ludzkich kontaktach, opowiedzieć o tej szczególnej, silniejszej niż śmierć jedności kobiety i mężczyzny. Chcę za Chagallem przypomnieć mitologię miłości" - mówi reżyser spektaklu Adolf Weltschek.


Podczas Podgórskiej Jesieni Kulturalnej trzy wieczory zostaną poświęcone sztuce monodramu. 18 września Wojciech Michno z Teatru M.I.S.T. zabierze nas w sceniczną podróż w świat Bohumila Hrabala i Wieniedikta Jerofiejewa. "Święto przebiśniegu" i "Moskwa-Pietuszki" - tragikomiczna atmosfera, absurd, groteska i ironia. Jako drugi tego wieczoru zostanie pokazany spektakl Teatru Barakha "Cin" o przedziwnej kobiecie zamkniętej we własnej imaginacji. W inscenizacji Anny Nowickiej wystąpi Monika Kufel. Kolejnego dnia scena Solvayu gościć będzie Teatr im. L. Solskiego z Tarnowa. Zobaczymy najpopularniejszą sztukę według prozy Sergiusza Piaseckiego, satyrę na polską rzeczywistość Kresów Wschodnich - "Zapiski oficera Armii Czerwonej" w reżyserii Sławomira Gaudyna. W roli lejtnanta Zubowa wystąpi Przemysław Sejmicki. Jako ostatni (20 września), tylko dla widzów dorosłych, zostanie pokazany "Mój dekalog czyli 10 wariacji na temat wariacji" Teatru M.I.S.T. na podstawie monodramu Mirosława Koniecznego.»

[e-teatr.pl]


Listy. Niebezpieczny nocny Kraków


- Obecnie spacer po krakowskich bulwarach, Plantach czy Rynku wieczorową porą to niezły dreszczyk adrenaliny - kolejny głos Czytelnika w dyskusji o nocnym Krakowie.

Po pierwsze: w zupełności zgadzam się z opinią, że zagraniczni turyści to żaden problem w porównaniu z "naszymi" imprezowiczami. Jedyne występki, jakie popełniają, to głośne śpiewy, rozbieranie się do naga czy sikanie na zewnatrz lokali. Nie przekonuje mnie jakoś nagonka na wyspiarzy, ponieważ jako były barman z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że nasza młodzież zachowuje się wielokroć w sposób bardziej chamski. Zagraniczni turyści może i chcą "wyrwać" nasze dziewczyny, ale mimo wszystko nie tłuką się między sobą i bez problemu opuszczają lokal, gdy się im to zasugeruje.

Druga sprawa: jak mam szacunek dla Policji, tak gdy czytam wypowiedzi rzecznika Policji, że nocne awantury to "osobiste" nieporozumienia, to płakać mi się chce. Jakie Osobiste? Prawda jest taka, że Policja po prostu boi się interweniować w lokalach i ich okolicach. Nie dziwię się brutalności ochrony krakowskich lokali, ale skoro na przyjazd mundurowych trzeba czekać pół godziny, to w ciągu tego czasu możliwe jest zdemolowanie lokalu, pobicie klientów i ucieczka do Wieliczki...

I niech komisarz Nowak nie opowiada bzdur o sprawnym monitoringu, interwencjach, gdyż sam wielokrokotnie zgłaszałem prośby o interwencje w okolicach rynku oraz na Kazimierzu. 2 (DWA) razy zdarzyło się, że policja przyjechała w jakimś sensownym czasie. Pamiętam z moich wycieczek do Pragi, Frankfurtu czy Barcelony, jak kończyły sie awantury w tamtejszych lokalach. Błyskawicznie. Policja zjawiała się momentalnie. Podobnie w centrum miast. I nie było tłumaczeń, pouczeń. Kajdanki, radiowóz i papa.

Obecnie spacer po krakowskich bulwarach, Plantach czy Rynku wieczorową porą to niezły dreszczyk adrenaliny. Nachalni żebracy (polecam matalowców na Floriańskiej) czy niedopite karki wyczołgujące się z Afery czy Przychodni Towarzyskich. Ochrona tuż przed zamknięciem nie reaguje już na nic. Na cywilizowanym Zachodzie Europy jest tak, że właśnie w czasie zamykania lokali są wzmożone patrole Policji. U nas policja jeździ pozamykana w radiowozach i udaje, że niczego nie widzi. Komisarz twierdzi, że incydenty nie są zgłaszane. Podam przykład: około miesiąca temu w nocy dzwoniłem pod 112, aby zgłosić pobicie chłopaka na ulicy Szewskiej, któremu jakiś pijany koleś przywalił tak, że chłopak stracił przytomność. Dyżurny najpierw wypytywał mnie, co dokładnie się stało, czy jestem trzeźwy, a następnie zapytał się, czy ten chłopak zaczepiał, czy to z jego winy. Ludzie!!! W międzyczasie moja dziewczyna razem z jakimś przypadkowym mężczyzną ratowali chłopaka. Radiowóz przyjechał po ponad 20 minutach, karetki nie było, a panowie policjanci zapytali, czy wszystko w porządku... Jakieś pytania? Proponuję panu Nowakowi przejść się z żoną czy córką w nocy po Plantach czy bulwarach, bez broni i odznaki - zobaczymy, czy nadal będzie tak promiennie mówił, że Kraków to takie bezpieczne miasto.

Z pozdrowieniami Młody Krakowianin

miasta.gazeta.pl

Kraków kulturalnie alternatywny


Znudzeni sztywną atmosferą "oficjalnych" instytucji powołanych do prezentowania sztuki coraz częściej szukamy czegoś nowego, wymykającego się standardom - miejsc, w których twórczości się nie celebruje, lecz wkłada w zupełnie nowe, zaskakujące ramy. I coraz częściej takie miejsca znajdujemy także w Krakowie.

Niektóre usadowiły się w mieszkaniach przekształcanych przez młodych artystów w otwarte dla widzów ni to pracownie, ni galerie, ni sklepy. Ich gospodarze zapewniają, że w takiej przestrzeni odbiór sztuki jest bardziej bezpośredni, łatwiejszy, głębszy, a przy tym sprzyja integracji twórców z różnych dziedzin.

Czy tak jest w istocie? Zawitaliśmy pod kilka krakowskich adresów, by sprawdzić, ile w tych alternatywnych inicjatywach i deklaracjach jest nowatorstwa i autentyzmu, a ile zwykłego pójścia za moda płynącą z europejskich metropolii.

Murale i gry planszowe

- Polskie mieszkania są nudne, do złudzenia do siebie podobne, wypełnione meblami masowej produkcji. Jeżeli już pojawia się coś oryginalnego, to z najwyższej półki, za ciężkie pieniądze - mówi Przemek Krupski, który wraz z Bartkiem Kieżunem prowadzi sklep Miejsce. Cztery lata temu wpadli na pomysł, jak wypełnić lukę między tymi biegunami.

Diabeł tkwi w pomyśle. Założyciele Miejsca zauważyli mianowicie ogromny potencjał w meblach wyrabianych w latach 50., 60. i 70. - Wyjątkowość designu tamtych lat polega na połączeniu funkcjonalności z estetyką i ponadczasowością - tłumaczy Przemek. Jego zdaniem polskie wzornictwo masowe było bardzo ciekawe, ale wciąż niedoceniane. Niewielu na przykład potrafi dostrzec oryginalność mebli inspirowanych lotami kosmicznymi... Dzięki temu jednak to, co inni traktują jak nikomu niepotrzebne graty, oni wykorzystali do rozkręcenia biznesu. Na niewielkiej przestrzeni sklepu obok kubełkowych foteli obitych wzorzystymi materiałami pojawiają się budziki w kształcie kapsuły statku kosmicznego, lampy z wielkimi kloszami, ale też proste meble przemysłowe - fotele obite szarym filcem i kanciaste drewniane stoły z lakierowanym blatem.

Po pewnym czasie sam design przestał wystarczać. Trzeba było stworzyć miejsce, gdzie te cuda można wykorzystać i połączyć z innymi aspektami sztuki. Tak powstał lokal na Kazimierzu. Nie ma szyldu, ale i tak rzuca się w oczy kolorowym wystrojem przypominającym przedszkolną salę, tyle że w powiększeniu, bo dla trochę starszych dzieci. Charakterystyczne fotele w stylu vintage, o prostych kształtach, obite intensywnie żółtymi, niebieskimi i czerwonymi tkaninami, to podstawa wystroju.

- Klienci stawali się naszymi znajomymi, pytali o przestrzeń, w której można by się spotkać, porozmawiać czy zorganizować wystawę. Gdzie możne spędzić czas w szerokim rozumieniu - opowiada Bartek. - Dlatego w Miejscu można wypić kawę, porozmawiać, w ciągu dnia popracować. Są książki, gazety, oldskulowe gry planszowe. A często zdarza się, że ludzie zaczynają tańczyć i bawić się. Urządzamy też wystawy. Jedną z najefektowniejszych były zdjęcia lesbijsko-feministycznych murali w Argentynie autorstwa Laury Paweli - zauważa Bartek.

Twórcy knajpy i sklepu z nieukrywaną satysfakcją podkreślają, że ludzie, którzy przychodzą do Miejsca, często porównują je do tego, co widzieli w Londynie czy Berlinie. Na Zachodzie przestrzenie łączące kawiarnię, czytelnię, galerię, wypełnione współczesnym designem, to norma. U nas jednak wciąż nowość. Szkoda, bo Kraków opanowany przez młodych artystów może znów stać się miastem, w którym wyznacza się trendy w sztuce, a nie tylko je kopiuje.

Kultura jako całość

- Ludzie muszą się jeszcze oswoić z takimi miejscami - mówi Agata Zemełka, projektantka mody, która wraz z Anią Pirowską oraz fryzjerem i stylistą Tomaszem Karczem założyła przy Wielopolu showroom. To miejsce, w którym - jak tłumaczy - sprawy mody traktuje się kompleksowo.

O tym, że nie jest to zwykła pracownia modniarska, przekonać się można już przy wejściu. Zamiast krzykliwego szyldu wita nas bowiem jedynie skromna tabliczka przy domofonie: Zemełka&Pirowska. Uwaga - można przeoczyć! W przestronnym mieszkaniu na piętrze na początek zwraca uwagę kolorowa biżuteria. Dalej, w pokoju wyłożonym różowym dywanem, stoją wieszaki z ubraniami, na półkach leżą torby. W sąsiednim pomieszczeniu wielkie lustra, fotele fryzjerskie i mnóstwo sprzętu do stylizacji. Za oknem samochody, tramwaje, Hala Targowa.

- Kiedyś to było moje mieszkanie. O połączeniu domu z pracownią marzyłem od dzieciństwa - tłumaczy Tomek.

- Praca projektanta nie kończy się na pokazie kolekcji. Naszym celem było stworzenie miejsca, gdzie w domowej atmosferze będzie można coś przymierzać, dobierać dodatki, a do tego przy filiżance kawy podyskutować o modzie - dodaje Agata.

Oboje zapowiadają, że chcą iść dalej - łączyć wydarzenia ze świata mody z innymi dziedzinami sztuki, jak wystawy czy projekcje muzyczne. Tradycyjne pokazy mody ich nie interesują, myślą nad czymś innym... Na razie unikają szczegółów, ale swoje pomysły chcą zacząć wcielać w życie już w najbliższym czasie.

Podobne ambicje zgłasza Martyna Sztaba, założycielka Delikatesów - przestrzeni na parterze kamienicy przy ul. Sarego, łączącej galerię, wydawnictwo, księgarnię i sklep z designem.

Przez otwarte na oścież okna mieszkanie wygląda na puste. W oczy rzucają się sterylna biel i niemal oślepiające światło. - Wreszcie w Krakowie powstało miejsce, gdzie od razu widać, kto ile ma lat - żartowali zaproszeni na otwarcie goście. Dopiero po wejściu do środka oczom ukazują się szczegóły, jak półka zrobiona z trzech "zmontowanych" książek Lenina czy stołek w kształcie kasztana. Obok trzy gabloty tworzące wystawę "Książka w sztuce i kulturze polskiej". W głębi duży regał z albumami o sztuce. Jak twierdzi założycielka, ta przestrzeń ma łączyć cztery filary: ludzi, literaturę, sztukę i media.

- Ważna jest równowaga pomiędzy różnymi dziedzinami sztuki - mówi Martyna. - W Krakowie jest bardzo dużo osób zajmujących się kulturą, ale brakuje współpracy. To miejsce ma generować aktywność artystyczną w mieście, które ma do tego ogromny potencjał. Większość krakowskich artystów wystawia swoje prace w Warszawie, bo utarło się, że w Krakowie nie ma kolekcjonerów. A to nieprawda!

Alternatywa - słowo klucz

Każdy z młodych twórców podkreśla alternatywność, niszowość swoich działań. Żaden jednak nie potrafi sprecyzować, o co dokładnie chodzi. Podkreślają chęć rozpowszechnienia niezależnego sposobu myślenia o sztuce i szukania coraz szerszego grona odbiorców, a jednocześnie twierdzą, że nie chcą, żeby ich lokale były "modne". Także bywalcy owych miejsc, bez wahania podkreślający celowość takich inicjatyw i siłę alternatywnych form prezentowania sztuki, nie radzą sobie ze zdefiniowaniem, co owa "alternatywność" ma w praktyce oznaczać.

Zwolennicy takich przedsięwzięć wskazują na możliwość wyjścia sztuki poza ramy konkretnego miejsca i kształtowanie z jej udziałem przestrzeni miejskiej. Ich zdaniem w Krakowie nie ma zbyt wielu takich miejsc, zwłaszcza otwartych na prace debiutantów.

Chodzi zresztą nie tylko o prezentację nowej sztuki, ale też o wywołanie efektu interaktywności. - Nasz lokal cały czas żyje, inicjatywy rodzą się spontanicznie. Ludzie przynoszą własną muzykę, proponują tematy wystaw - mówi Bartek o Miejscu.

Sztuka w sieci

Pojawieniu się alternatywnych pomysłów na prezentowanie sztuki towarzyszą zmiany w sposobie informowania o artystycznych inicjatywach. Od plakatów na ulicach i drukowanych programów ważniejsza staje się obecność w przestrzeni wirtualnej. Skoro sztuka ma być łatwa w odbiorze, trzeba uderzyć tam, gdzie w dużej mierze przeniosło się życie towarzyskie. Dlatego nie sposób znaleźć przedsięwzięcia, które nie figuruje na jednym z portali społecznościowych, jak facebook czy goldenline. Oprócz darmowej reklamy i źródła informacji o planowanych akcjach to też pole dla zwolenników aktywnego uczestniczenia w życiu artystycznym, choć przy okazji także miejsce na negatywne, czasem dosadne komentarze.

- Portale mają ogromną siłę rażenia, a informacja dociera do ludzi, do których w innych okolicznościach nie miałaby szans dotrzeć - mówi Barbara Kęsek-Bardel, prezes Fundacji "Znaczy się".

I chyba rzeczywiście tak jest, bo swoje profile zakładają nie tylko nowi twórcy, ale również instytucje z tradycją, jak Muzeum Narodowe czy Małopolski Instytut Kultury.

Promujmy to co trwale dobre!

Obok zachwytu nad nowymi formami sztuki pojawiają się też głosy, że takie miejsca jak Delikatesy nie mają nic wspólnego z inicjatywą oddolną. Krytycy podkreślają, że ich celem jest zwyczajnie zyskanie opiniotwórczej pozycji w krakowskim środowisku artystycznym. Wytykają snobizm. Podobne zarzuty padają często pod adresem fundacji promujących sztukę.

- Nie chodzi o przebicie się i pokonanie największych nazwisk krakowskiego świata artystycznego ani też o tworzenie na siłę czegoś "niszowego" czy "alternatywnego". W Krakowie jest mnóstwo ludzi, którzy dopiero zaczynają i mają ogromny potencjał, ale nie mogą się przebić. Nasza fundacja powstała, żeby ich promować, niezależnie od tego, jak ich drogi artystyczne dalej się potoczą - tłumaczy Kęsek-Bardel.

Fundację założyły w lutym tego roku cztery kobiety. Choć trzy z nich pracują w wydawnictwie Znak, podkreślają samodzielność fundacji w wyborze dzieł młodych grafików i literatów. Pod hasłem "Zalążki książki" fundacja prezentuje projekty studentów Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. - To odważne pomysły, trochę pod prąd, oryginalnie ujęte tematy. Ważne, żeby dostrzec w nich nie tylko projekty dyplomowe, ale prace, które mają szansę zaistnieć na rynku. Ich siła leży w tym, że nie są modne, lecz trwale dobre - dodaje Kęsek-Bardel.

Założycielki uważają, że duże zainteresowanie działalnością fundacji pokazuje potrzebę jakości w krakowskiej sztuce - że Kraków jest otwarty i potrafi docenić to co dobre bez spektakularnych eventów i promocji.

* * *

Czy te nowe zjawiska w krakowskim światku artystycznym zasługują na miano "alternatywnych" (cokolwiek kryje się za tym terminem)? Na pewno na tle tego, co dzieje się w wielu europejskich miastach, nie jest to nic szczególnie odkrywczego. Nie znaczy to jednak, że Kraków musi tylko odtwarzać. Istniejące już inicjatywy pokazują, że nie brakuje u nas ludzi pomysłowych i przedsiębiorczych. I przede wszystkim z tego może urodzić się coś naprawdę interesującego.

miasta.gazeta

piątek, 4 września 2009

Kup własne mieszkanie w luksusowym hotelu

piątek, 4 września 2009 0

Wakacje w komfortowym apartamencie plus zyski z jego wynajmu? Czemu nie - aparthotel to ciekawa propozycja dla osób szukających możliwości ulokowania kapitału.

Zainteresowanie mieszkaniami w inwestycji aparthotelowej rośnie – twierdzą analitycy CEE Property Group i Wynajem.pl. Z przygotowanego przez nich raportu wynika, że coraz częściej deweloperzy oferują nie tylko wykończenie apartamentu pod klucz oraz usługę zarządzania wynajmem, ale także gwarantują stałe zyski z tytułu jego posiadania. - Kupno apartamentu w miejscowości turystycznej nie musi oznaczać wyłączenia lokalu z użytkowania przez właściciela. W standardowych umowach z firmami zarządzającymi wynajmem właściciel dysponuje lokalem przez 3 tygodnie w sezonie (po uprzednim potwierdzeniu pobytu) – piszą autorzy raportu.

Od czego zależą zyski

Lokalizacja w atrakcyjnej turystycznie miejscowości to kluczowy element powodzenia inwestycji w aparthotel. Apartamenty wakacyjne na wynajem powstają przede wszystkim w najpopularniejszych polskich kurortach. Wyróżnia się tu pięć głównych obszarów inwestycyjnych: północno-zachodni kraniec Polski (Świnoujście, Międzyzdroje, Dziwnów), region pomorski (Władysławowo, Gdynia, Sopot), obszar pojezierza mazurskiego (Mrągowo, Mikołajki), południowo-zachodni (Karpacz, Szklarska Poręba) i południowy kraniec Polski (Zakopane, Szczawnica). 

Drugim czynnikiem wpływającym na opłacalność inwestycji w aparthotel jest powierzchnia oraz liczba pokoi. Największe obłożenie uzyskać można w lokalach jedno- i dwupokojowych, lecz za wynajem większego apartamentu można wziąć wyższe opłaty. Do najbardziej atrakcyjnych z punktu widzenia turystów należą lokale dwu- i trzypokojowe.

Trzeci czynnik, który istotnie wpływa na stopy obłożenia to standard całej inwestycji. Udogodnienia takie jak basen, sauna czy zaplecze SPA&Wellness przyciągają klientów poszukujących luksusowych miejsc wypoczynkowych. Ważne może się również okazać zaplecze konferencyjne. Kilka sal konferencyjnych wyposażonych w niezbędny sprzęt przekłada się z kolei na zainteresowanie ze strony klientów biznesowych.

Ile trzeba włożyć, ile można wyjąć

Obecnie ceny luksusowych apartamentów w miejscowościach turystycznych wahają się od 6 tys. do ponad 15 tys. zł za mkw. Najbardziej popularny zakres cenowy to 9 – 11 tys. zł/mkw. W przypadku tej grupy lokali średnie stopy kapitalizacji wynoszą 6–8%. Wynik ten jest wyższy niż średnie dla największych aglomeracji miejskich.

Analitycy CEE Property Group i Wynajem.pl zaznaczają jednak, że w przypadku apartamentów wakacyjnych inwestor musi zaangażować więcej środków (600 – 800 tys. w zależności od ceny 1 mkw. i powierzchni lokalu). Dodatkowo rynek apartamentów wakacyjnych jest bardziej podatny na zmiany koniunkturalne.

Średnie stawki za wynajęcie komfortowego apartamentu wahają się zazwyczaj między 250 a 500 PLN za dobę. Przy odpowiednio długim pobycie firmy organizujące wynajem przyznają stosowne rabaty np. 10% przy pobycie minimum 7 dni.

Zachęcające perspektywy

Tegoroczne wakacje były dobre dla posiadaczy apartamentów w miejscowościach wakacyjnych – wynika z raportu CEE Property Group i Wynajem.pl. W kurortach nadmorskich średnie obłożenie w ciągu trzech miesięcy czerwiec – sierpień przekroczyło 85%. W przypadku najbardziej atrakcyjnych lokali stopień wykorzystania miejsc noclegowych sięgał 100%. W miejscowościach górskich obłożenie było niższe, co uzasadnione jest sezonem, w granicach 40 – 60%.

Ponad 50% osób wynajmujących apartament nad morzem to Polacy, wśród obcokrajowców dominują Niemcy oraz Skandynawowie. W przypadku miejscowości górskich odsetek turystów krajowych jest wyższy - ponad 80%.

Zdaniem autorów raportu aparthotele wkrótce zaczną powstawać także w mniej znanych miejscowościach, gdyż zainteresowanie wynajmem apartamentów wakacyjnych w Polsce będzie rosło. I to nie tylko przed Mistrzostwami Europy w 2012. Przyczyni się do tego również coraz większa popularność „turystyki weekendowej” wśród Polaków. Tymczasem baza noclegowa w naszym kraju wciąż jest stosunkowo uboga. Na 10 tys. mieszkańców naszego kraju przypada zaledwie 41 miejsc noclegowych w hotelach. To najsłabszy wynik w całej Unii Europejskiej. Dla porównania Niemcy i Czechy dysponują ponad 200 miejscami.

rp

Wypoczywamy w kraju, bo taniej


Mikołajki, Hel, Sopot, Zakopane pękają w szwach. Turystów jest więcej, ale wydają znacznie mniej

Doskonała pogoda sprawiła, że w lipcu i sierpniu polskie kurorty oblegane były przez polskich turystów. Jeśli ktoś regularnie odwiedzał modne wakacyjne miejscowości – Władysławowo, Sopot, Międzyzdroje, Hel, Mikołajki, Mrągowo czy Zakopane – już na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić, że wypoczywających było więcej niż w poprzednich latach. Wszędzie tłok, wszechobecne korki, zwłaszcza w weekendy i podczas głośnych masowych imprez i festiwali. 

Wzrost zainteresowania wypoczynkiem w kraju potwierdzają pierwsze oficjalne statystyki. – Tylko w lipcu wpływy z opłaty miejscowej były o 26 proc. wyższe niż przed rokiem – wylicza Stanisława Chowaniec, naczelnik Wydziału Finansowo-Budżetowego Urzędu Miasta w Zakopanem.



Także z sondażu przeprowadzonego przez GfK Polonia wynika, że w tym roku Polacy wybrali urlop w kraju – spędziło go tutaj 60 proc. ankietowanych. Dla porównania: 16 proc. wyjechało za granicę, a 15 proc. spędziło go w obu miejscach. – Co ciekawe, 51 proc. ankietowanych oświadczyło, że gdyby nie miało żadnych ograniczeń, to i tak wybrałoby wakacje w kraju, a tylko 44 proc. wybrałoby zagranicę – mówi Maciej Siejewicz, rzecznik prasowy GfK Polonia.

Ożywienie na krajowym rynku turystycznym dostrzega też Instytut Turystyki. Po złym pierwszym kwartale, kiedy liczba turystów spadła o kilkanaście procent w skali roku, drugi był już znacznie lepszy. – Z wstępnych szacunków wynika, że już w drugim kwartale krajowe wydatki Polaków na turystykę w kraju były na podobnym poziomie do ubiegłorocznego – mówi Witold Bartoszewicz, szef Zakładu Badań Statystycznych Instytutu Turystyki.

Przyczyn wzrostu popularności wakacji w Polsce jest wiele, ale jedną z najważniejszych jest słabość złotego wobec zachodnich walut. Podczas ubiegłorocznych wakacji kurs euro wahał się w granicach 3,2–3,4 zł, za dolara płaciliśmy zaledwie 2,1–2,3 zł. W tym roku za euro trzeba już zapłacić 4,2–4,4 zł, a za dolara ok. 3,0–3,15 zł.

Wzrost kursów zachodnich walut sprawił, że podrożały ceny zagranicznych wycieczek, znacznie wzrosły koszty pobytu za granicą, spadła opłacalność zakupów. Właśnie kursowymi zawirowaniami tłumaczą wzrost popularności polskich gór władze Zakopanego. – Niewątpliwie Zakopane i okoliczne miejscowości korzystają na tym, że na Słowacji od początku roku obowiązuje euro. Ci, którzy zwykle wyjeżdżali na drugą stronę granicy, w tym roku ze względu na ceny woleli zostać w kraju – mówi Ewa Matuszewska, rzecznik Urzędu Miasta w Zakopanem.

Ale słabość złotego to niejedyny powód. Wypoczynek w Polsce po prostu stał się modny. Nową modę lansują m.in. polskie gwiazdy. Aktorka i piosenkarka Agnieszka Włodarczyk chwali się, że najlepiej wypoczywa w kraju, a dokładnie w Chałupach. Zbigniew Zamachowski od lat widywany jest w okolicach nadmorskich Dębek, Wojciech Malajkat w Mikołajkach. Jak podaje portal Polki.pl, do fanek plaż w Międzyzdrojach należy Katarzyna Glinka, a Cezary i Edyta Pazurowie docenili zalety Nałęczowa. Z kolei portal We-dwoje.pl donosi, że na Mazurach wypoczywać będą m.in. Joanna Brodzik i Szymon Majewski. Także politycy, by zyskać przychylność wyborców, coraz częściej chwalą się, że wybierają wypoczynek w kraju. Wspomniany portal We-dwoje.pl opisuje warunki, w jakich prezydent wypoczywał w Juracie.

Nie wszędzie jednak frekwencja turystów była tak wielka. Wygrały miejscowości, które zadbały o dodatkowe atrakcje. – Na Mazurach najbardziej oblegane były te miejscowości, które wcześniej zadbały o to, aby turyści się nie nudzili – mówi Łukasz Kundzicz ze 160-pokojowego hotelu Zamek w Rynie, który tegoroczny sezon uważa za najlepszy w trzyletniej historii.

Oblegane jest Mrągowo, gdzie oprócz dorocznego zjazdu fanów muzyki country organizowane są m.in. festiwale kabaretowe i muzyki kresowej. Liczne festiwale muzyczne przyciągają także turystów do Sopotu. Z kolei magnesem Gdańska jest Jarmark Dominikański.

Jednak wszędzie – od Łeby, poprzez Mikołajki, aż po Zakopane – słychać, że kryzys sprawił, że turyści stali się bardziej oszczędni. – Turystów jest więcej, ale wydają mniej. Już nie przesiadują jak kiedyś w restauracjach, częściej grillują w ogródku – mówi mieszkaniec Mikołajek. Podobne spostrzeżenia ma Edyta Lange, właścicielka domu wakacyjnego z Odargowa koło Dębek. – Rzadziej kupują obiady, wolą zrobić je sobie sami. Także pobyty są krótsze, już nie 14 dni, ale siedem, czasem dziesięć .

Ale restauratorzy i hotelarze sami są sobie winni. Jak wynika z danych GUS, ceny usług hotelarskich i gastronomicznych rosną szybciej niż inflacja: w lipcu były o 5 proc. wyższe niż przed rokiem, podczas gdy inflacja wyniosła 3,6 proc.

Józef Ratajski, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki, obawia się jednak, że po wakacjach branża znów przeżywać będzie trudne chwile. – Wakacje rzeczywiście były bardzo dobre, ale pierwszych kilka miesięcy roku było tak fatalnych, że długo nie da się odrobić strat – mówi Józef Ratajski. Przypomina, że w pierwszym kwartale liczba zagranicznych turystów spadła o blisko 20 proc. w skali roku.

Zdaniem Ratajskiego nieszczęściem Polski jest krótki sezon. Po wakacjach wskaźniki obłożenia gwałtownie spadają. Zagranicznych przyjazdów jest mniej, mniej jest też wyjazdów firmowych – mówi Ratajski.

W tej sytuacji niepokojąco brzmią zapowiedzi podniesienia VAT na usługi gastronomiczne i hotelarskie z 7 do 22 proc. – Jeżeli rząd rzeczywiście podniesie podatek, to ceny usług będą musiały wzrosnąć o 15 proc. A kiedy złoty się umocni, wtedy nikt już nie będzie chciał do Polski jeździć – mówi Ratajski.



We wrześniu trudniej o atrakcje

* Atrakcyjne wczasy sprzedają się najlepiej. Dlatego we wrześniu trudniej o okazje. Ale zdarzają się...

Najbardziej atrakcyjne wczasy sprzedają się bardzo szybko, często przed sezonem, więc szanse, by je kupić jako last minute, są znikome. Z pewnością trafiają się prawdziwe okazje, ale warto też pamiętać, że nie zawsze. Dlatego należy dokładnie sprawdzić, co jest zawarte w ofercie. W przypadku last minute bardzo często biura podróży oferują jedynie określony standard bez podania nazwy hotelu, podają tylko jego kategorię. Tak naprawdę dopiero po przylocie możemy przekonać się, gdzie trafiliśmy. Zdarzają się również sytuacje, że wczasowicze w czasie pobytu przenoszeni są do innych obiektów hotelarskich.

* Oferty last minute trzeba dokładnie sprawdzać

Korzystając z ofert last minute, powinniśmy wziąć pod uwagę renomę biura podróży i doświadczenie pozwalające mieć pewność, że wyjazd będzie starannie przygotowany. Należy też sprawdzić, jakie dodatkowe formalności musimy załatwić sami, np. opłaty, dodatkowe ubezpieczenie. Im więcej szczegółów poznamy przed wylotem, tym mniej przykrych niespodzianek spotka nas na miejscu. Oferty last minute obciążone są dużym ryzykiem, co nie oznacza, że nie można trafić na superokazję.


kurierlubelski

Rosjanie to najgorsi turyści



Hotelarze i brytyjscy turyści uznali Rosjan za najgorszych turystów, gorszych nawet od Niemców.Zjadają wszystkie najlepsze potrawy a to co nie dadzą rady zjeść zabierają do torby, piją na umór, wrzeszczą, przeklinają i chodzą w brudnych "świecących" dresach. A do tego są ordynarni i chamscy. Są zmorą hotelarzy na całym świecie. Mowa o Rosyjskich turystach, których okrzyknięto mianem najgorzej zachowujących się.
Rosjanie przebili nawet Niemców. Ostatnio to na nich narzekali właściciele hoteli. Jednak w tym roku hotelarze byli zgodni, że turyści ze wschodu przekraczają wszystkie normy dobrego smaku.

Lista grzechów Rosjan jest naprawdę imponująca i wydaje się nie do pobicia. Są na niej jeszcze, zabieranie leżaków na noc do pokoju hotelowego, tak by na drugi dzień mieć najlepsze miejsce przy basenie, wpychanie się do kolejki, a nawet załatwianie swoich potrzeb w basenie. Ale to nie wszystko turyści zza wschody uwielbiają głośno uprawiać seks a potem wszystkim o tym opowiadać.

efakt

Nieuczciwych hotelarzy czekają drakońskie kary


Urzędnicy znaleźli nowy bat na hotelarzy, którzy łamią przepisy o kategoryzacji swoich obiektów. Grożą im surowe kary pieniężne, a nie tylko grzywny

Za naruszenie przepisów firmy prowadzące obiekty hotelarskie mogą zapłacić kary sięgające nawet kilku procent przychodu, niezależnie od tego, czy osiągnęły zysk.

Sprawami hotelarskimi zajęła się krakowska delegatura Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ciosy urzędników spadły na kilka podwawelskich obiektów, w tym na Hotel Stary przy ulicy Szczepańskiej, Rubinstein na Szerokiej, Eden, a ostatnio także na będący domem turystycznym obiekt spółki Hotel Lipsk.

Nie mieli kategorii


W sprawach trzech pierwszych hoteli zapadły już niekorzystne dla nich wyroki Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Właścicielowi Edenu wyrok się uprawomocnił i w najbliższym czasie czeka go kontrola sprawdzająca, czy wykonał decyzję urzędników. Wyrok w sprawie hotelu Lipsk zapadnie w najbliższy wtorek.

Główne zarzuty dotyczyły oznaczania obiektów na stronach internetowych, w reklamach, na budynkach itp. prawnie chronioną nazwą „hotel” bez uzyskania decyzji marszałka województwa małopolskiego o zaszeregowaniu obiektu do odpowiedniego rodzaju i kategorii.

To naruszenie ustawy o usługach turystycznych oraz ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. Eden usunął już większość nieprawidłowości, postarał się też – po ośmiu latach zwłoki – o zaliczenie do kategorii hoteli trzygwiazdkowych.

Niemający kategoryzacji hotel Lipsk prowadzi spółka o takiej samej nazwie. Został on ukarany m.in. za szyld, na którym słowa „sp. z o.o.” były w przeciwieństwie do reszty napisu ujęte małą czcionką, co mogło mylić klientów.

– Słowo „hotel” to określenie nie tylko rodzaju działalności, ale też odpowiedniego, potwierdzonego urzędowo standardu – podkreślał wczoraj na rozprawie przeciwko Lipskowi radca prawny Marek Szarzyński z UOKiK.

Także spółka Amicus, właściciel Rubinsteina, została ukarana za brak wcześniejszej kategoryzacji obiektu przed użyciem nazwy „hotel”.

Ukarają firmę i prezesa

Eksperci podkreślają, że karanie hotelarzy na podstawie przepisów o naruszeniu zbiorowych interesów konsumentów może przynieść efekt, zwłaszcza że firma musiałaby za brak wykonania prawomocnej decyzji zapłacić wysoką karę (nawet do 10 tys. euro dziennie). Na sankcje w wysokości do 50-krotności miesięcznych zarobków narażają się też kierujący spółkami hotelarskimi.

– Dobrze, że urzędnicy korzystają z tej możliwości ścigania. Dotychczasowe sankcje w ogóle nie były skuteczne. Kary orzekane w sądach wynosiły 300 – 500 zł. Co to jest w porównaniu z dochodami hotelarzy biorących np. równowartość 100 euro za nocleg? – mówi dr Piotr Cybula, zajmujący się prawem turystycznym w Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie.

Wszystko przez to, że art. 601 kodeksu wykroczeń nakazuje niskie kary za świadczenie usług hotelarskich z użyciem nazw rodzajowych lub określeń kategorii obiektów bez decyzji w tej sprawie albo niezgodnie z taką decyzją.

Inaczej jest z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów (DzU z 2007 r. nr 50, poz. 331 ze zm.). To ona wprowadza wysokie kary za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Na razie UOKiK nie nakłada wysokich kar – Eden dostał 2 tys. zł, Lipsk – 5,3 tys., a hotele Stary i Rubinstein w ogóle nie dostały żadnych kar pieniężnych.

UOKiK zarzucał też hotelowi Eden, że łamał prawo, gdy występował jako patron honorowy imprezy „Miesiąc fotografii w Krakowie”. To zresztą słabość także innych firm w tej branży. Partnerem wielu wydarzeń kulturalnych w Rabce jest pensjonat Wiesław. Problem w tym, że w tej miejscowości taki obiekt nie istnieje, są tylko pokoje gościnne, i to one patronują koncertom.

Kiedy potrzeba zgody urzędników


Firmy, które chcą świadczyć usługi hotelarskie, muszą mieć obiekty, które spełniają wymagania sanitarne, przeciwpożarowe.

Stosowanie takich nazw, jak hotel, motel, pensjonat, możliwe jest jedynie po wcześniejszym uzyskaniu pozytywnej decyzji marszałka województwa. To on nadaje obiektowi kategorię i oznacza odpowiednią ilością gwiazdek, w zależności od tego, jaki jest standard (wymogi dla danej gwiazdki zawiera specjalne rozporządzenie). Zaszeregowanie trzeba uzyskać przed rozpoczęciem świadczenia usług w takim obiekcie.

Sporne kwestie to m.in. używanie nazwy hotel dla wszystkich obiektów będących w systemie franczyzowym, choć pojedyncze budynki nie uzyskały kategoryzacji, a także używanie zdrobnień (np. nazw „hotelik”, „pensjonacik”) bez występowania o decyzję.


[rzeczpospolita]

Hotel w akademiku


Latem miasteczka studenckie zamieniają się w tanie hotele dla wędrowców. Położone w dobrych punktach komunikacyjnych, są wygodną bazą wypadową do centrum miasta.

Uczelnie mają możliwość dodatkowego zarobku w tak zwanym martwym sezonie. Noclegi oferuje w ten sposób na przykład Politechnika Rzeszowska, która dysponuje tysiąc pięciuset miejscami w przystępnych cenach. Gości zachęca wysokim standardem pokoi i lokalizacją (centrum miasta). Są tu pokoje jedno i dwuosobowe, pokoje o podwyższonym standardzie i apartamenty. Osoby niebędące studentami i pracownikami Politechniki zapłacą tutaj od 25 do 125 zł plus 7% VAT za dobę. 

W tym samym czasie Uniwersytet Gdański udostępnił turystom dziesięć obiektów. Ceny wahają się tutaj od 35 do 180 zł za dobę. Przewidziano też zniżki w wysokości dziesięciu procent dla: posiadaczy karty EURO<26,>Ośrodek AGH stał się już konkurencją dla zlokalizowanych w centrum miasta hosteli. O takim sukcesie marzą zapewne władze innych uczelni państwowych, jak i placówek prywatnych rozsianych po całym kraju. Czy to w Rzeszowie, czy w Gdańsku, czy Łodzi, uczelnia chętnie wynajmie pokój ciekawskim turystom, zaglądającym w te strony.


bankier

Kraków. Tutaj dla Ciebie



W czwartek, 10 września o godzinie 20 będzie można się wybrać na koncert do Cheder Cafe w Krakowie i zapoznać z projektem muzyczno-wizualnym Tutaj.

MuLaKuŻ to laboratorium, prezentujące nowe oblicze muzyki żydowskiej. Ideą jest prezentacja nowych zespołów muzycznych, dla których kultura żydowska nie jest klezmerskim skansenem, lecz żywą organiczną tkanką, reagującą na współczesne trendy i gatunki muzyczne. MuLaKuŻ to miejsce spotkania artystów pogranicza, dla których przekraczanie granic jest esencją działania.

Tutaj to projekt muzyczno-wizualny oraz składowa dotychczasowych doświadczeń młodych twórców. Ludowa muzyka białoruska przenika się z nieparzystą rytmiką orientalną, a frazy gitary łączą się z drum'n'bassowymi beatami. Muzyka stopniowo rozwija emocje od ciszy, pojedynczych szelestów, drobnych dźwiękowych po bardzo energetyczne i gęste brzmienie. Wszystko to opatrzone jest komentarzem wizualnym.

Wykonawcy: Aliaksandr Muliarchyk - Gitara; Bartosz Nazaruk - Perkusja; Anna Drobiec – Wizualizacje

wiadomosci24

czwartek, 3 września 2009

Wypoczynek w kraju: patriotyzm czy lans

czwartek, 3 września 2009 0

Bałtyk, Mazury, Tatry: Dlaczego znani Polacy wolą rodzime kurorty? – Bo kto ich rozpozna za granicą – tłumaczą socjologowie

Przeciętny Polak wyda na letni wypoczynek niespełna 1400 zł. To zdecydowanie za mało, żeby się wybrać na ekskluzywną plażę na Hawajach i powygrzewać w tym samym słońcu co Paris Hilton, Julia Roberts czy choćby widywane tam Joanna Brodzik i Katarzyna Bujakiewicz.

Jak pokazuje sondaż „Rz” na półmetku wakacji, aż 60 proc. Polaków spędziło je w Polsce. 16 proc. wyjechało za granicę. Kolejne 15 proc. urlop spędza w kilku miejscach. Wśród tych, którzy wakacje mają jeszcze przed sobą, wyjazd zagraniczny deklaruje tylko 10 proc. Aż 71 proc. zostanie w kraju, 14 proc. pojedzie w kilka miejsc.

Dlaczego Polacy postanowili wakacje spędzić w rodzimych kurortach? Na pewno nie z powodu oszczędności, bo tylko 4 proc. pytanych uważa, że wakacje w kraju są tańsze od wyjazdów za granicę. Cenimy sobie przede wszystkim piękno naszego kraju. Aż 53 proc. pytanych uważa, że w Polsce jest tak samo ładnie jak za granicą. Dla 10 proc. barierę stanowi brak znajomości języków obcych. 15 proc. wybiera Polskę, bo w kraju ma swoje ulubione miejsca, do których lubi wracać.


– Polacy rzeczywiście cenią sobie te zakątki, które znają i które polecili im znajomi czy rodzina – mówi Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki. – Zamiast słonecznych kurortów wielu wybiera wyjazd nad polskie jezioro, bo ktoś znajomy dobrze tam wypoczął.

Zagranicę chętnie odwiedzamy, bo daje gwarancję dobrej pogody. Tak uważa 36 proc. badanych. – Nawet jeśli za kemping w Chorwacji zapłacimy więcej niż w Polsce, to mamy pewność, że pogoda dopisze. W Polsce jest bardzo kapryśna – przyznaje Józef Ratajski z Polskiej Izby Turystyki. 29 proc. uważa, że za granicą jest wiele ciekawszych miejsc do zobaczenia, a 14 proc., że Polskę zna wystarczająco dobrze i chce odwiedzić nowe miejsca.

Na plaży z gwiazdą


Narzekać w tym roku nie będą natomiast ci, którzy jeszcze niedawno tylko z zazdrością mogli spoglądać w kolorówkach na zdjęcia polskich celebrytów z egzotycznych letnich wypadów na safari w Namibii, z plaży na Bali czy centrum Dubaju. Będą mogli spotkać rodzime gwiazdy na własnym podwórku. I to nie tylko w pobliżu pól golfowych w Sopocie czy przy okazji Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach.

W tym roku grupa spędzających wakacje w kraju celebrytów jest znaczna.

– Jeśli mam do wyboru Egipt albo Mazury, to oczywiście wybieram Mazury – mówi Piotr Kraśko, dziennikarz i prezenter „Wiadomości” w TVP 1. „Rz” złapała go tuż przed rejsem jachtem po Bałtyku, który poprzedzi wypoczynek pod Mikołajkami.

– Dopiero co byłem z Wojtkiem Fortuną (mistrz olimpijski w skokach narciarskich w Sapporo w 1972 r. – red.) w Szczawnicy, a dziś zaczynam wczasy w Dziwnowie – mówi Grzegorz Lato, prezes PZPN, w latach 70. gwiazda polskiej reprezentacji piłkarskiej.

– Jest super: nie muszę nakładać makijażu, chodzimy w szortach i wreszcie uczę się surfować na kajcie (latawiec wodny – red.) – cieszy się aktorka i piosenkarka Agnieszka Włodarczyk, która wypoczywa w Chałupach.

W Polsce – jak donosi np. portal We-dwoje.pl – urlopy zaplanowali też m.in. Joanna Brodzik, Szymon Majewski (na Mazurach), Edyta Herbuś, Przemysław Saleta, Ola Szwed, Anna Samusionek (nad Bałtykiem), Maciej Maleńczuk (na wsi) oraz muzycy rockowej formacji Coma (w górach). Krajowy urlop miała też Dorota Rabczewska – Doda, która w czerwcu odpoczywała w Łebie wraz z nowym partnerem, wokalistą metalowego Behemotha.

Bahamy to tylko Bahamy

Dlaczego ludzie, których stać na najdroższe nawet wyjazdy zagraniczne, zaczynają stawiać na wypoczynek w kraju?

Janusz Czapiński, psycholog społeczny, widzi kilka przyczyn: – Ta najważniejsza wynika chyba z naturalnej potrzeby odmiany. Kto mógł, zjeździł już świat wszerz i wzdłuż i egzotyka nie jest już dla niego tak pociągająca. Młodsi odkrywają Polskę, jakiej nie znali, dla starszych to często podróże sentymentalne, powrót do lat młodości. Pozostałe powody mogą być praktyczne, bo albo ktoś zainwestował w apartament w kurorcie czy siedlisko na Lubelszczyźnie i nie opłaca Kto mógł, zjeździł świat i egzotyka już go tak nie pociąga. A niektórzy uprawiają letni PR - Janusz Czapiński, psycholog społeczny
mu się jechać za granicę, albo po prostu uprawia letni PR.


Kraśko przyznaje, że zaspokoił już pierwszy głód świata i teraz, jako 38-latek, woli dom na Mazurach. – Owszem, można jechać do Egiptu, są tanie wycieczki, nawet w standardzie all inclusive, może nawet taniej by to wyszło niż na Mazurach. Ale wie pan, ile wspaniałych rzeczy można tu robić? To bajkowa kraina. Są jeziora, lasy, stadniny. Do tego fantastyczna kuchnia – najlepsza restauracja włoska w Polsce jest pod Mikołajkami – przekonuje.

– Bieszczady, Szczawnica, Zakopane, Kołobrzeg – nie tylko ja je lubię – dodaje Lato, podkreślając, że coraz więcej jego znajomych przysyła mu urlopowe kartki z polskim stemplem. – A jak ktoś mi mówi, że był na Bahamach czy innych Hawajach, to mu mówię, żeby jechał do Dziwnowa jak ja. Bo ja też byłem tu i ówdzie, ale mi się przejadło. A Bahamy to tylko Bahamy.

Historyka IPN Antoniego Dudka „Rz” złapała na plaży w Zatoce Gdańskiej. – Ja sobie bardzo chwalę Bałtyk, bo ma tylko jedną wadę – lubi nad nim padać. Wychowałem się w Polsce, czyli w klimacie umiarkowanym i taki mi najbardziej odpowiada. Mówiąc szczerze, podziwiam tych ludzi, którzy jadą na Karaiby, żeby dzień spędzić w hotelu, bo za gorąco, a wieczór – w obawie przed miejscową ludnością.

Artur Barciś nie uważa się za celebrytę, ale cieszy się, że ludzie z show-biznesu coraz chętniej wybierają urlopową Polskę. – Sam za granicę jeżdżę chętnie, ale po to, by coś ciekawego zobaczyć. Ale odpoczywam w kraju, w moim własnym małym podwarszawskim kurorcie.

Barciś mieszka pod Warszawą, w miejscowości, w której – jak mówi – przyjaźni się cała wieś, a nawet wydaje swoją gazetę. – Mam ciszę, mam trawę, nawet basen – wymienia Barciś i dodaje, że właśnie przed chwilą kąpał się w nim nago. – Nie muszę się obawiać wścibskich oczu – tłumaczy.

– Byłam na wycieczce w Egipcie i było tak sobie – mówi Włodarczyk. – Postawiłam na Hel i nie żałuję. Mam swoją przyczepę kempingową, fajne towarzystwo i jak dotąd znakomitą pogodę. Siedzę sobie w takiej wioseczce, gdzie jest totalny luz.

Przyznaje jednak, że w tym szortowo-kejtowym luzie w Chałupach jest też trochę wyrachowania.

Lans to jeden z powodów krajowego urlopu celebrytów. Marcin Prokop, prezenter telewizyjny: – Celebryci w polskich kurortach to najczęściej klasyczne ustawki z fotoreporterami tabloidów. Nasze gwiazdy, o których się pisze, że zarabiają Bóg wie ile, zrozumiały chyba, iż muszą trochę zakopać przepaść między nimi i ich fanami i zejść z Olimpu. Takie ustawki przy okazji kreują modę na kurorty, bo gwiazdki pokazują się głównie tam, gdzie wiadomo, że pojawią się media.

– Jeśli ktoś pyta, dlaczego Doda odpoczywa w Łebie, a nie na Kajmanach, to pewnie warto by było się zastanowić, czy ktoś na tych Kajmanach by ją rozpoznał – dopowiada Paweł Śpiewak, socjolog i politolog. – Jeśli rzeczywiście mówimy o modzie na Polskę, to można by to tłumaczyć tym, że Polacy masowo zaczęli bywać w zagranicznych kurortach, do niedawna dostępnych tylko m.in. dla celebrytów, więc ci, chcąc zachować odrębność, musieli wykreować nową modę.

Maciej Kuczewski, redaktor naczelny plotkarskiego portalu Starnews.pl: – Jest kryzys, co oznacza mniej koncertów, pokazów, gal. A celebryci latem głównie pracują. Jeśli pracy jest mniej, nie opłaca się im gdzieś daleko wyjeżdżać. Łączą więc przyjemne z pożytecznym.

– A mnie się podobało to, że Doda wybrała na urlop krajową Łebę, niezależnie od intencji – mówi Sylwia Gruchała, znakomita florecistka, medalistka olimpijska. – Popieram taki „letni patriotyzm”.

Gruchała planuje urlop na południu Italii ze swoim życiowym partnerem, Włochem. – Ale gdybym była w kraju, na pewno zaliczyłabym Zakopane. Jest piękne także latem.

Mapa kultowych miejsc


Dyskusja na jednym z portali wakacyjnych. Lelek: „Napiszcie, kogo spotkaliście znanego na wakacjach i gdzie to było. Ja spotkałem w Tajlandii Urbana”. Karolina: „A ja leciałam jednym samolotem z Ferdkiem Kiepskim”. Lelek (zdziwiony brakiem wpisów): „No i co? Nikt nikogo nie spotkał? To gdzie wy jeździcie?”.

Wiadomo, że na celebrytów najłatwiej natknąć się przy okazji licznych gal i festiwali odbywających się w większości nadmorskich miejscowości. Przewodnikiem mogą być plotkarskie portale. „Międzyzdroje. Trudno o większą reklamę nadmorskiego kurortu niż zorganizowanie tam Festiwalu Gwiazd (...). W Międzyzdrojach polscy celebryci czują się jak u siebie w domu. Przyjeżdżają tu nie tylko po to, by dumnie odcisnąć swą dłoń w Alei Gwiazd, ale także, by się wylegiwać na pięknych polskich plażach, pływać i szaleć na skuterach wodnych. Z nadmorskich rozrywek korzystali tu m.in.: Borys Szyc, Piotr Gąsowski, Monika Brodka, Małgorzata Foremniak i Artur Żmijewski” – wylicza jeden z nich.

A jakie jeszcze „kultowe” miejscowości dodać do mapy wypoczynku w otoczeniu celebrytów?

Paweł Deląg, który zastrzega, że jest ciepłolubny i na urlop wybiera się do Afryki Południowej, wśród najmodniejszych miejsc wymienia Mazury i Juratę, choć sam uwielbia Zamość. Piotr Kraśko – Mikołajki, Ruciane i cały Półwysep Helski. Rafał Olbrychski stawia na Mazury i jednak Kazimierz nad Wisłą, a Marcin Prokop (też ciepłolubny) wymienia po kolei: Międzyzdroje, Kołobrzeg, Mielno, Dąbki, Ustkę, Sopot, Jastarnię. No i Mazury.

Co ciekawe, kiedyś rodzime gwiazdy kupowały posiadłości za granicą. Miał taką Bajm, Kazik Staszewski, miały Wilki i Kora Jackowska. Teraz jest boom na Mazury. Jak twierdzi Marcin Prokop, każdy, kto ma trochę poważniejszej wolnej gotówki, biega po Warszawie z obłędem w oczach i pyta o ziemię na Mazurach. Grunty nad jeziorami mają już m.in. Joanna Brodzik i Piotr Kraśko, a szukają okazji: Borys Szyc i Michał Figurski.

rp

Królowie dotrą na Wawel?


Kraków chce wskrzesić historię. Według planów prezydenta miasta w cieniu Wawelu stanąć ma pomnik "Pochód królów" Wacława Szymanowskiego, zaprojektowany w... 1912 roku. Pomysł budzi jednak kontrowersje.

Wacław Szymanowski zaprojektował pomnik "Pochód królów na Wawel" jako hołd złożony polskiej historii. Orszak 52 postaci, wysokich na cztery metry, przedstawiających władców i historycznych bohaterów prowadzonych przez ślepy Los, "przechadzający się" po arkadowym cokole projektu Zygmunta Hendla, miał stanąć na Wawelu, w zachodniej części zamku, na miejscu zburzonych wtedy stajni królewskich. Całość miała mieć 32 metry długości. Plany pokrzyżowała jednak wojna: w tym miejscu Niemcy zbudowali gmach, w którym mieści się obecnie dyrekcja muzeum. Teraz do pomysłu Szymanowskiego wraca prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa. - Mnie ten pomnik zawsze urzekał. Uważam, że to piękna, zwarta kompozycja rzeźbiarska, a jej autor, dziś nieco zapomniany, to znakomity polski twórca. Kiedyś ten pomnik stał się tematem mojej rozmowy z Andrzejem Wajdą. On zresztą nawiązał do tego pomnika i wyreżyserował pokaz, w którym aktorzy przebrani za polskich królów szli ulicami Krakowa - mówi.

Wciąż dyskutowane są miejsca, w których mógłby stanąć pomnik. Według jednej z wersji miałby zostać ustawiony pomiędzy ul. Kanoniczą a nowo budowanym Pawilonem Turystycznym. Okazało się jednak, że wtedy wyeksponowana będzie mniej atrakcyjna strona pomnika. - Najlepszym miejscem byłby skwer u wylotu ul. Grodzkiej. Wtedy ta rzeźba będzie znakomicie wyeksponowana - tłumaczy Jacek Majchrowski.

Według wyceny, sporządzonej na zlecenie prezydenta przez trzech niezależnych rzeźbiarzy, odlanie tego pomnika kosztować będzie 7 - 8 mln zł.

- Powstanie tej rzeźby musi odbywać się poza budżetem. W tej chwili miasto ma bardziej potrzebne wydatki niż taki pomnik. Mimo to chciałbym go zrobić, ale w oparciu o sponsorów. Jesteśmy w trakcie rozmów, mamy już nawet wstępne deklaracje kilku podmiotów, które zechcą współfinansować ten projekt - zaznacza Majchrowski.

Nie wiadomo jeszcze, kiedy dokładnie rzeźba mogłaby stanąć.


dziennikpolski24


- Myślę, że w 2012 roku, w stulecie zaprojektowania pomnika, mógłby już stać w Krakowie. Termin jest realny, bo po konsultacjach z artystami wiem, że potrzeba około roku na odlanie rzeźb - tłumaczy prezydent.

Jesienna ramówka Radia Kraków













Radio Kraków rozpoczyna jesień nową ramówką, z którą stacja wystartowała 1 września br. Wraz z nią pojawiły się nowe propozycje - audycje publicystyczne, muzyczne, ale także kulturalne i regionalne.


Na antenę wraca program dla miłośników podróżowania. W soboty, (14:05 - 15.00) pojawi się audycja "Między biegunami". Twórcami programu są Jan Mela, polski polarnik, najmłodszy w historii zdobywca bieguna północnego i południowego oraz dziennikarz Radia Kraków Jakub Niziński.

W niedzielę od 11.05 do 12.00 pojawi nowe pasmo publicystyki społeczno-religijnej "Rozmowy o wierze". Dyskusje dotyczące najważniejszych spraw i problemów kościoła prowadzić będą wraz z zaproszonymi gośćmi, Anna Łoś oraz ojciec Leszek Gęsiak, jezuita, redaktor naczelny miesięcznika katolickiego "Posłaniec".

Nową propozycją Redakcji Muzycznej będzie audycja "Tak to było" - przygotowywana przez Agnieszkę Barańską i Antoniego Krupę. Wraz z zaproszonymi gośćmi będą opowiadać o początkach krakowskich miejsc i zjawisk muzycznych – począwszy od lat 60 XX - wieku i rozwoju jazzu (emisja w soboty w godz. 22.05-23.00).

Po sukcesie wakacyjnego wydania magazynu "Przed hejnałem" (od poniedziałku do piątku, 9:00 – 12:00), realizowanego z plenerowego studia pod balonem widokowym - jednej z sześciu platform widokowych znajdujących się w Europie, w nowej ramówce w każdy piątek stacja będzie wracać z programem na krakowskie Bulwary Wiślane.

Nowością antenową są działania reporterskie, dzięki którym stacja odwiedzać będzie znane i mniej znane zakątki Małopolski. W czasie akcji "Radio Kraków w..." w każdą sobotę (6:00-14:00), Radio Kraków będziemy z polowym studiem i wozem transmisyjnym w innym miejscu Małopolski. Sezon programu rozpocznie się od 5 września br. w Szczawnicy, gdzie odbywać się będzie Festiwal Baśni i Bajki.

Na antenie zagości też więcej publicystyki. Dłuższe o pół godziny jest codzienne, od poniedziałku do piątku, wydanie popołudniowego magazynu informacyjnego "Co niesie dzień" (16:05 – 17:30). Ostatnie 30 minut programu to czas na podsumowanie wydarzeń dnia - czyli "Co niesie dzień - Post Scriptum" (dotychczas na antenie tylko w piątki).

W związku z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej przygotowalno okolicznościową audycję - "Kalendarium Polskiego Września". Codziennie, aż do 6 października br., dzień po dniu o godz. 7.10 w kilkuminutowej, atrakcyjnej formie, Andrzej Kukuczka przedstawia kluczowe momenty zmagań polskiej armii w walce z hitlerowcami. Kolejne odcinki są powtarzane w naszym programie w ciągu dnia o 14.25. Projekt został objęty patronatem Instytutu Pamięci Narodowej.


mediafm

Kraków na weekend


 
Miasto owiane legendą... 

Wypady weekendowe większości kojarzą się z wyjazdami na łono natury. Czas przełamać ten stereotyp i zwiedzać piękne polskie miasta. Mają one w sobie nie tylko wiele uroku, ale również zmuszają do aktywnego, marszowego wypoczynku. Co turystom oferuje Kraków?

Trzeba zacząć od tego, że jest on miastem, który słynie z kultury. To na krakowskim bruku rodziły się teksty artystów polskiej sceny muzycznej. Tutaj, w krakowskich kawiarniach przesiadywali mistrzowie pióra. Można powiedzieć, że to polska stolica kultury, o czym świadczy chociażby ilość przygotowanych na sam wrzesień imprez. Wśród najważniejszych wydarzeń są:

MIĘDZYNARODOWE TRIENNALE GRAFIKI – 2.09.2009 – 10.09.2010 Gratka dla miłośników malarstwa i sztuk pochodnych. W ramach imprezy odbędą się liczne wystawy m.in. Krzysztofa Kiwerskiego „Motion graphics”.

MARSZ JAMNIKÓW 2009 - 6.09.2009 Impreza, nad którą patronat objął Prezydent Miasta Krakowa – Jacek Majchrowski. Rokrocznie, począwszy od 1994 organizowana przez Radio Kraków. Stanowi niepowtarzalną okazję do spotkania dla wielbicieli i posiadaczy czworonogów zwłaszcza tej rasy. Marsz rusza o 11.45 spod Barbakanu w kierunku Rynku Głównego, na którym rozstrzygnięte zostaną konkursy związane z jamnikami. www.radiokrakow.pl

IX FESTIWAL „MŁODZI ARTYŚCI W KRAKOWIE” – 7.09.2009 – 12.09.2009 Cykl koncertów, na których wystąpią artyści rodzimi i zza granicy. Organizowany jest cyklicznie dzięki inicjatywie prof. Bogumiły Gizbert-Studnickiej.

FESTIWAL SACRUM PROFANUM – 13.09.2009 – 19.09.2009 Festiwal organizowany rokrocznie od roku 2003 począwszy przez Krakowskie Biuro Festiwalowe, którego ideą jest propagowanie arcydzieł muzyki świeckiej, religijnej, instrumentalnej, jak i wokalno-instrumentalnej.

KONGRES KULTURY POLSKIEJ – 23.09.2009 – 25.09.2009 Inicjatorem i Honorowym Patronatem Kongresu Kultury Polskiej 2009 jest Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski. Partnerami wydarzenia natomiast są Marszałek Województwa Małopolskiego oraz Prezydent Miasta Krakowa. Za organizację odpowiada Narodowe Centrum Kultury przy współpracy Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Krakowskiego Biura Festiwalowego. Celem Kongresu jest podsumowanie zmian oraz debata nad kondycją i wyzwaniami, jakie stoją przed kulturą.

4. KRAKOWSKA JESIEŃ JAZZOWA – 27.09.2009 – 6.12.2009 Organizatorem jest Fundacja Dom Kultury Alchemia. Zdaniem krytyków festiwal ten to najważniejsze wydarzenie jazzowe ostatnich lat. Wystąpi 55 artystów z całego niemal świata. Odbędzie się 18 koncertów i 2 wystawy.

To zaledwie garstka informacji z jakże obszernego kalendarium przygotowanych imprez. Jednak daje ona już pewien pogląd na życie w Krakowie. Tam nie można się nudzić, gdyż każdy dzień po brzegi wypełniony jest różnorakimi atrakcjami, z których każdy znajdzie cos dla siebie. Jeśli jednak masowe imprezy czy wernisaże nie są wystarczającym argumentem za tym, by wybrać się w południowe rejony Polski, można skupić się na innych walorach miasta.

Z Krakowem jest związanych aż 10 legend, które bez wątpienia wpłynęły na jego niezwykłość i - co więcej – stworzyły to miasto. Najbardziej chyba znaną jest ta, która opowiada o Smoku Wawelskim, który siał postrach wśród mieszkańców dopóty, dopóki nie został pokonany przez dzielnego szewczyka. Po dziś dzień można w Krakowie zakupić buty, które jak legenda głosi, zrobione zostały przez szewczyka ze smoczej skóry. Na pamiątkę uwolnienia krakowian od potwora przed Smoczą Jamą postawiono pomnik Smoka Wawelskiego, który zieje ogniem co 10 minut, powodując wybuch emocji nie tylko wśród najmłodszych zwiedzających. Sama Smocza Jama stanowi atrakcję turystyczną Krakowa, mimo iż do spaceru zachęca świadomość o przebywaniu w pieczarze potwora, nie zaś skalne okazy jak stalagmity czy stalaktyty.

Inna z opowieści traktuje o czarodziejskim kamieniu – czakramie. Prawdopodobnie hinduski bóg Sziwa rozrzucił siedem magicznych kamieni w różne strony świata. Jeden z nich ukryty jest na Wawelu w kaplicy św. Gereona. Tajemniczy kamień jest źródłem niezwykłej energii. Ujemna jonizacja, jaką wykryto w okolicy jego lokalizacji, wpływa na ogólne odprężenie organizmu. Czakram znajdujący się w podziemiach Wawelu i legenda z nim związana wyjaśnia, skąd w Krakowie tak wielu hinduskich turystów.

Jednak to nie jedyny powód, dla którego warto „wpaść” na Wawel. Pobudowany tam został Zamek Królewski, w którym mieszkał król Krak i jego legendarna córka Wanda, co nie chciała Niemca. Kobieta odmówiła poślubienia germańskiego księcia Rydygiera z troski o państwo – obawiała się oddać rządów pod obce panowanie. Kiedy książę zagroził atakiem, Wanda swą płomienną mową upokorzyła go na tyle skutecznie, że odstąpił on od swoich planów podboju i popełnił samobójstwo. Córka Kraka w ofierze dziękczynnej bogom za uratowanie kraju rzuciła się w nurt Wisły. Wdzięczny za obronę naród usypał jej z kolei kopiec, na którym postawiono pomnik zdobiony kądzielą skrzyżowaną z mieczem autorstwa Jana Matejki. Można go podziwiać po dziś dzień w dzielnicy Krakowa – Nowej Hucie.

Zamek na Wawelu skupiał swego czasu wielkich artystów miejscowych jak i zagranicznych. Za panowania Kazimierza Jagiellończyka rezydentami jego byli historyk Jan Długosz oraz Włoch Filip Kallimach. W Polsce odrodzonej, w roku 1918 zamek pełnił rolę reprezentacyjnej rezydencji głowy państwa oraz muzeum wnętrz historycznych. Był także w czasach okupacji niemieckiej zamieszkiwany przez generalnego gubernatora Hansa Franka.

Wawel zachęca do zwiedzenia nie tylko ze względu na osobistości Zamku Królewskiego. Na wzgórzu mieści się też wiele innych budowli, które porażają turystę wielością stylów architektonicznych m.in. Pałac Królewski (z arkadowym dziedzińcem z krużgankami, gotycko-renesansowymi marmurowymi portalami z XVI wieku, z salami renesansowo-barokowymi), Kościół Katedralny p.w. św. Wacława i św. Stanisława (katedra w stylu romańskim pobudowana dzięki Władysławowi Hermanowi; miejsce koronowania królów Polski, spoczywają tu także ich szczątki), Baszta Senatorska (z gotyckimi portalami kamiennymi i obramieniami okiennic).

Miejscem, w którym skupia się życie Krakowa jest Rynek Główny. Jego historia sięga XIII wieku. Początkowo miał służyć celom targowym. Dzisiaj to nie tylko największy plac w Krakowie o znaczeniu społecznym, historycznym i kulturowym, ale – co istotne – największy średniowieczny rynek w Europie! Nikogo nie powinien dziwić fakt, że właśnie tutaj zlokalizowanych jest najwięcej zabytków oraz miejsc ekskluzywnych np. restauracje Wierzynek i Hawełka. Znajdują się tu także – tradycyjnie – kamienice, które przykuwają oko każdego turysty ze względu na barwy, jakimi się mienią, różnorodny styl, w jakim je pobudowano oraz zdobienia. Do ciekawszych należą takie budynki jak: kamienica Margrabska, Szara Kamienica (z XIV wieku), Kamienica Hetmańska (z licznymi zdobieniami, a także z motywami heraldycznymi w jednej z sal; prawdopodobnie miejska siedziba królów, pobudowana w XIV w.), Dom Włoski (dzisiaj mieści się tam Hostel Rynek 7, którego atrakcyjność opiera się na historycznych wnętrzach z kamiennymi rzeźbionymi kominkami), a także zabytkowy budynek Sukiennic (pod zewnętrzną częścią można zobaczyć zabytkowe i sprawne oświetlenie gazowe).

Dla chętnych zwiedzania Rynku w inny niż tradycyjny, pieszy sposób i przede wszystkim szybszy, miejscowi przygotowali kilkanaście dorożek, którymi obwożą turystów pokazując miejsca warte odwiedzenia. Nie jest to jednak tania usługa.

Najważniejszym zabytkiem znajdującym się na Rynku Głównym, zaraz po Katedrze na Wawelu, jest Bazylika Mariacka (bazylika ze względu na okna), która pobudowana została w gotyckim stylu. W wieku XV świątynia wzbogaciła się o arcydzieło rąk Wita Stwosza – ołtarz gotycki. Z kościołem, a ściślej z jego dwiema wieżami, związana jest legenda. Opowiada ona o dwóch braciach - twórcach wież. Kiedy starszy zorientował się, ze jego budowla jest wyższa, zamordował brata, by ten nie mógł go prześcignąć. Jednak wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju i po wbiciu sobie noża w serce, rzucił się z wieży. Legendarny nóż znajduje się po dziś dzień w Sukiennicach.

Inna legenda związana z Kościołem Mariackim opowiada o historii żółtej ciżemki. Ma ona związek ze znaleziskiem, jakiego dokonano podczas prac konserwacyjnych: za ołtarzem Wita Stwosza był żółty bucik należący do biednego wiejskiego chłopca – Wawrzka. Młodzieniec był niezwykle utalentowany. Każdą wolną chwilę spędzał na rzeźbieniu w drewnie. Tak oddawał się temu zajęciu, że niejednokrotnie zapominał o świecie. Tak było, kiedy pilnował krowy, która zniszczyła pole proboszczowi. Chłopiec wystraszył się i uciekł do lasu, jednak zgubił drogę i przywędrował do Krakowa. Tutaj zaopiekował się nim kanonik, który zauważywszy ogromny talent dziecka, oddał go Stwoszowi na naukę. Król Kazimierz Jagiellończyk także nie przeszedł obojętnie obok talentu chłopca i podarował mu żółte ciżemki. Niestety Wawrzek zgubił jeden bucik podczas malowania rzeźb w kościele i… ów bucik stał się zaczątkiem legendy.

Nie można zapomnieć w tym miejscu o Hejnale Mariackim granym z jednej z wież (Hejnalicy) Kościoła Mariackiego. Dzięki profesorowi z Uniwersytetu Jagiellońskiego Kraków stał się pierwszym miastem, w którym podawano dokładny czas. W samo południe z Wieży Mariackiej rozlegał się hejnał, którego tradycja ma już 700 lat. Niegdyś strażnik miejski dawał trąbką znak do otwierania i zamykania bram grodu. Trąbił także na alarm pożarowy oraz wtedy, kiedy na horyzoncie pojawił się wróg. Legenda głosi, że urwana w pewnym momencie muzyka hejnału związana jest z atakiem Turków. Strażnik nie zdołał jej dokończyć, gdyż jego szyję przeszyła strzała wroga. Dzisiejsza melodia wygrywana z wieży urywa się na pamiątkę tego wydarzenia.

Spragnionym wrażeń innych niż architektoniczne przypomnieć należy, że Rynek Główny, jak i Rynek Mały (wspomagający) usiany jest stylowo urządzonymi kawiarniami, pubami, z których ogródków podziwiać można występy grup artystycznych oraz muzyków. Wystawiają się tu malarze i rzeźbiarze. Odbywają się też pokazy umiejętności mimów. Słowem - jest gwarno i atrakcyjnie dla każdego.

Punktem obowiązkowym dla każdego wielbiciela słodkości powinna być Pijalnia Czekolady „Wedel”, która zlokalizowana jest na Rynku Głównym, a otwarta dla gości 7 dni w tygodniu od 9.00 do 24.00. To idealne miejsce na regenerację sił. Piękne, stylowe wnętrze, historyczne budownictwo. Do tego aromat czekolady unoszący się nie tylko w dwu salach lokalu, ale wodzący za nos każdego turystę, który spaceruje po Rynku. Tradycja, historia i niesamowity klimat – wszystko w jednym miejscu.

Aury niezwykłości dodaje Krakowowi bez wątpienia także Ogród Doświadczeń (www.ogroddoswiadczen.pl). Miejsce, w którym rządzi fizyka. Ideą jego twórców była i jest nauka poprzez zabawę. Na zielonym terenie przygotowano dla zwiedzających szereg narzędzi, za pomocą których mogą oni lepiej poznać świat. Nie ma co ukrywać, że oferta skierowana jest przede wszystkim w stronę dzieci, jednak dobra zabawa gwarantowana jest każdemu, nawet najbardziej zorientowanemu w świecie fizyki. Ogród dysponuje takimi narzędziami badawczymi jak m.in.: peryskop, oddychający prostokąt, woda w wirującej kuli, czy też siatka dyfrakcyjna. Chociaż nazwy brzmią tajemniczo, po wizycie w Ogrodzie Doświadczeń, gdzie każdy ma możliwość na własne oczy przekonać się jak działają określone przyrządy, świat nie będzie już taki zagadkowy.

Ogród można zwiedzać w dwu trybach: indywidualnym lub z przewodnikiem. Obecność podczas wycieczki fachowca nie jest związana z dodatkowymi opłatami. Jedyne koszta związane z ogrodem, które trzeba ponieść, to bilet: normalny – 6,50 zł, ulgowy – 4,50 zł oraz szkolny – 3,00 zł.

Idealnym miejscem na spacer obok Ogrodu Doświadczeń oraz Rynku Głównego jest także Kazimierz, dzielnica Krakowa. Ta część stolicy małopolski nierozerwalnie połączona jest z Żydami. Wszystko to dzięki ustawodawstwu jakie wydał Kazimierz III Wielki, które uznawało ludność żydowską za pełnoprawnych członków miast. W związku z ogromnym napływem Żydów, za panowania króla Jana Olbrachta, stworzono „miasto żydowskie”, a w nim pobudowano synagogi, okazałe domy, szkoły, cmentarze, które można podziwiać po dziś dzień. Niestety tylko te, które przetrwały wojenną zawieruchę. Wśród zabytkowych budynków dzielnicy żydowskiej są m.in.:

Synagoga Stara na Kazimierzu – pobudowana pod koniec XV wieku, pełniąca do wojny rolę ośrodka religijnego, kulturalnego; dzisiaj mieszczą się tam judaistyczne zbiory Muzeum Historycznego Krakowa

Synagoga Remuh – jej powstanie datowane jest na rok 1553; jest jedną z dwu najstarszych czynnych domów modlitwy, w których regularnie odbywają się nabożeństwa

Cmentarz Remuh – najstarszy cmentarz żydowski w Krakowie i jeden z najstarszych w Europie. Dzisiaj można tu zobaczyć ocalałe nagrobki żydowskie tzw. macewy.

Największym jednak zabytkiem jest ulica Szeroka – w pierwotnej nazwie Rynek żydowski. Skupiało się tam życie lokalnej społeczności. Tak jest i dzisiaj. Znajduje się tutaj wiele kawiarenek, pubów, restauracji, a wszystko ulokowane z dala od zgiełku miasta. Coraz więcej artystów właśnie w Kazimierzu znajduje enklawę spokoju i osiedla się tu chłonąc niepowtarzalną atmosferę, jaką wywołują doroczne próby połączenia tradycji żydowskiej ze współczesnością. Mowa oczywiście o Festiwalu Kultury Żydowskiej, Święcie Zupy, czy Święcie Ulicy Józefa, które to wydarzenia ściągają niemałe rzesze turystów.

Goście w mieście to z kolei zarobek dla miejscowych. Ci, którzy żyją z turystyki, oferują całą paletę miejsc noclegowych. W mieście przenocować można w apartamentach, domach turystycznych, hotelach i hostelach. Wybór zależy od zasobności portfela przyjezdnych. Ceniący sobie nad wyraz spokój powinni przygotować na nocleg nieco większą gotówkę. Ci, którzy nie chcą na wakacjach zastanawiać się nad posiłkami, powinni wziąć pod uwagę, czy dane miejsce oferuje kompleksowe wyżywienie. Jeśli jest to sprawa drugorzędna, warto zwrócić uwagę na wyposażenie pokoju w sztućce, porcelanę, czajnik oraz lodówkę. Hotel Royal (3*), Hotel i Restauracja Santorini (3*), Apartamenty LUX-NAJM, Dom Casimi, czy Pensjonat Willa Marka - wymieniać można w nieskończoność. Wybór miejsca noclegu zależy jednak od indywidualnych preferencji, (noclegi w Krakowie).

Uroku Krakowa nie potrzeba nikomu specjalnie zachwalać, jednak warto pamiętać o tym, że w Polsce istnieją piękne i magiczne miasta, które trzeba odwiedzić, by umocnić polskość. Kto wie, może posilając się w krakowskiej kawiarence usłyszy się jęki przeklętych biesiadników, o których opowiada legenda o żydowskim weselu…


turystyka24h

środa, 2 września 2009

Rezerwuj hotele w Rates To Go!Najtańsze oferty i last minute!

środa, 2 września 2009 0
Kliknij aby się przekonać!



RatesTo Go jest światowym liderem w zakresie internetowych rezerwacji hotelowych "last minute" oferującym doskonały serwis i zniżkowe stawki hotelowe.

RatesToGo oferuje swoim klientom Gwarancję Najniższej Ceny. Jeżeli klient znajdzie tańszą niż nasza ofertę, RatesToGo obniży swoją stawkę i zwróci klientowi różnicę kosztów (gwarancja podlega określonym warunkom).

Rezultatem naszej dbałości o jakość usług i obsługi klienta jest globalna siatka biur RatesToGo obejmująca Australię, Austrię, Chiny, Francję, Niemcy, Włochy, Hong Kong, Holandię, Nową Zelandię, Rosję, Hiszpanię, Szwecję, Szwajcarię, Wielką Brytanię, USA i oferująca usługi dla klientów w wielu językach - chińskim, angielskim, francuskim, niemieckim, włoskim, japońskim, koreańskim, portugalskim, hiszpańskim i tajskim.

Sprawdź przygotowaną specjalnie dla Ciebie ofertę już teraz!


Reblog this post [with Zemanta]

Kąpiele w piwie i masaże tajskie. Zobacz gdzie?

CiechocinekImage via Wikipedia

Spa, leczenie otyłości, zabiegi kosmetyczne i baseny - w Ciechocinku, w miejscu starych sanatoriów jak grzyby po deszczu powstają nowoczesne ośrodki, przyciągające swoją ofertą coraz bogatszych gości.

Ostatni otworzył się w piątek hotel uzdrowiskowy St. George. Fetę związaną z oficjalnym rozpoczęciem działalności uświetniły finalistki konkursów piękności Miss Supranational, Miss Polski i Miss Polski Nastolatek, które zostały pierwszymi gośćmi tego nowoczesnego obiektu. St. George jednorazowo może przyjąć 140 kuracjuszy i turystów, zakwaterowanie znajdą głównie w dwuosobowych pokojach z łazienkami.

Wcześniej budynek był częścią kompleksu sanatoriów wojskowych. Od Agencji Mienia Wojskowego odkupił go Jerzy Rutkowski, prowadzący podobny hotel o tej samej nazwie w Kudowie-Zdroju. - Długo szukałem miejsca na nowy ośrodek. Wiadomo, że musiało to być uzdrowisko. Wybrałem Ciechocinek, bo pochodzę z Torunia, poza tym kurort leży w centralnej Polsce. To dobre miejsce na takie inwestycje - opowiada "Gazecie" Rutkowski.

W części uzdrowiskowej St. George'a pacjenci będą mogli skorzystać z zabiegów rehabilitacyjnych według standardów Narodowego Funduszu Zdrowia oraz z indywidualnego programu leczenia. - Ten ostatni będzie skierowany głównie do gości z zagranicy, a to ze względu na koszty opłacenia kilku lekarzy - tłumaczy gospodarz, który nie wyklucza, że uruchomi w Ciechocinku program leczenia otyłości olbrzymiej, taki, jaki realizuje już w Kudowie-Zdroju.

- Przyjeżdżają tam kuracjusze z rożnych krajów świata. "Gazeta" pisała o tym, jak książę Arabii Saudyjskiej schudł u nas 50 kg - chwali się Rutkowski.

St. George ma trzy gwiazdki i jest już kolejnym tego typu obiektem w kurorcie. W 2000 r. otwarty został Villa Park, czterogwiazdkowy hotel, gotowy na przyjęcie jednorazowo 60 gości. Mieści się w nim klinika zdrowia i urody, oferująca m.in. odnowę biologiczną oraz leczenie otyłości, nerwic czy osteoporozy. Villa Park kusi ponadto klientów kortami tenisowymi i polem do minigolfa.

Cztery gwiazdki ma też pałacyk Targon ze 173 miejscami noclegowymi. Poza hotelem jest to też placówka lecznicza i rehabilitacyjna. Urządzono ją w ponadstuletnim, niedawno odrestaurowanym budynku.

Trzy gwiazdki ma natomiast otwarta przed rokiem Willa Piast, która pomieści ponad 50 gości. Poza standardowymi zabiegami oferuje m.in. masaże tajskie i kąpiele w piwie.

Hotele chwalą się swoimi restauracjami, salami bankietowymi, basenami i szeroką gamą usług leczniczych i rehabilitacyjnych. Mniejsze obiekty współpracują zaś z sanatoriami: pensjonat Lila i hotel Atlas (oba trzygwiazdkowe) oferują swoim gościom zabiegi w pobliskim Wojskowym Szpitalu Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnym, a trzygwiazdkowy hotel Abrava ułatwia kurację w znajdującym się naprzeciwko Kolejowym Szpitalu Uzdrowiskowym.

Ile kosztuje pobyt w ciechocińskich hotelach? Za dobę w standardowym pokoju dwuosobowym w Villa Park zapłacimy 440 zł, w Targonie 260-300 zł, w Willi Piast 250-300 zł, w pensjonacie Lila 140-190 zł, w Atlasie 240 zł, w Abravie 210 zł, w trzygwiazdkowej Amazonce 150-180 zł, a w dwugwiazdkowym Koperniku 170 zł. Właściciel St. George'a jeszcze nie ustalił cennika. W jego hotelu w Kudowie-Zdroju noc w pokoju dwuosobowym to wydatek 280 zł.

miasta.gazeta



Reblog this post [with Zemanta]
 
Oferty krakowskich hosteli ◄Design by Pocket, BlogBulk Blogger Templates