http://krakowhostel.blogspot.com/ Oferty krakowskich hosteli: Kraków kulturalnie alternatywny

sobota, 5 września 2009

Kraków kulturalnie alternatywny

sobota, 5 września 2009

Znudzeni sztywną atmosferą "oficjalnych" instytucji powołanych do prezentowania sztuki coraz częściej szukamy czegoś nowego, wymykającego się standardom - miejsc, w których twórczości się nie celebruje, lecz wkłada w zupełnie nowe, zaskakujące ramy. I coraz częściej takie miejsca znajdujemy także w Krakowie.

Niektóre usadowiły się w mieszkaniach przekształcanych przez młodych artystów w otwarte dla widzów ni to pracownie, ni galerie, ni sklepy. Ich gospodarze zapewniają, że w takiej przestrzeni odbiór sztuki jest bardziej bezpośredni, łatwiejszy, głębszy, a przy tym sprzyja integracji twórców z różnych dziedzin.

Czy tak jest w istocie? Zawitaliśmy pod kilka krakowskich adresów, by sprawdzić, ile w tych alternatywnych inicjatywach i deklaracjach jest nowatorstwa i autentyzmu, a ile zwykłego pójścia za moda płynącą z europejskich metropolii.

Murale i gry planszowe

- Polskie mieszkania są nudne, do złudzenia do siebie podobne, wypełnione meblami masowej produkcji. Jeżeli już pojawia się coś oryginalnego, to z najwyższej półki, za ciężkie pieniądze - mówi Przemek Krupski, który wraz z Bartkiem Kieżunem prowadzi sklep Miejsce. Cztery lata temu wpadli na pomysł, jak wypełnić lukę między tymi biegunami.

Diabeł tkwi w pomyśle. Założyciele Miejsca zauważyli mianowicie ogromny potencjał w meblach wyrabianych w latach 50., 60. i 70. - Wyjątkowość designu tamtych lat polega na połączeniu funkcjonalności z estetyką i ponadczasowością - tłumaczy Przemek. Jego zdaniem polskie wzornictwo masowe było bardzo ciekawe, ale wciąż niedoceniane. Niewielu na przykład potrafi dostrzec oryginalność mebli inspirowanych lotami kosmicznymi... Dzięki temu jednak to, co inni traktują jak nikomu niepotrzebne graty, oni wykorzystali do rozkręcenia biznesu. Na niewielkiej przestrzeni sklepu obok kubełkowych foteli obitych wzorzystymi materiałami pojawiają się budziki w kształcie kapsuły statku kosmicznego, lampy z wielkimi kloszami, ale też proste meble przemysłowe - fotele obite szarym filcem i kanciaste drewniane stoły z lakierowanym blatem.

Po pewnym czasie sam design przestał wystarczać. Trzeba było stworzyć miejsce, gdzie te cuda można wykorzystać i połączyć z innymi aspektami sztuki. Tak powstał lokal na Kazimierzu. Nie ma szyldu, ale i tak rzuca się w oczy kolorowym wystrojem przypominającym przedszkolną salę, tyle że w powiększeniu, bo dla trochę starszych dzieci. Charakterystyczne fotele w stylu vintage, o prostych kształtach, obite intensywnie żółtymi, niebieskimi i czerwonymi tkaninami, to podstawa wystroju.

- Klienci stawali się naszymi znajomymi, pytali o przestrzeń, w której można by się spotkać, porozmawiać czy zorganizować wystawę. Gdzie możne spędzić czas w szerokim rozumieniu - opowiada Bartek. - Dlatego w Miejscu można wypić kawę, porozmawiać, w ciągu dnia popracować. Są książki, gazety, oldskulowe gry planszowe. A często zdarza się, że ludzie zaczynają tańczyć i bawić się. Urządzamy też wystawy. Jedną z najefektowniejszych były zdjęcia lesbijsko-feministycznych murali w Argentynie autorstwa Laury Paweli - zauważa Bartek.

Twórcy knajpy i sklepu z nieukrywaną satysfakcją podkreślają, że ludzie, którzy przychodzą do Miejsca, często porównują je do tego, co widzieli w Londynie czy Berlinie. Na Zachodzie przestrzenie łączące kawiarnię, czytelnię, galerię, wypełnione współczesnym designem, to norma. U nas jednak wciąż nowość. Szkoda, bo Kraków opanowany przez młodych artystów może znów stać się miastem, w którym wyznacza się trendy w sztuce, a nie tylko je kopiuje.

Kultura jako całość

- Ludzie muszą się jeszcze oswoić z takimi miejscami - mówi Agata Zemełka, projektantka mody, która wraz z Anią Pirowską oraz fryzjerem i stylistą Tomaszem Karczem założyła przy Wielopolu showroom. To miejsce, w którym - jak tłumaczy - sprawy mody traktuje się kompleksowo.

O tym, że nie jest to zwykła pracownia modniarska, przekonać się można już przy wejściu. Zamiast krzykliwego szyldu wita nas bowiem jedynie skromna tabliczka przy domofonie: Zemełka&Pirowska. Uwaga - można przeoczyć! W przestronnym mieszkaniu na piętrze na początek zwraca uwagę kolorowa biżuteria. Dalej, w pokoju wyłożonym różowym dywanem, stoją wieszaki z ubraniami, na półkach leżą torby. W sąsiednim pomieszczeniu wielkie lustra, fotele fryzjerskie i mnóstwo sprzętu do stylizacji. Za oknem samochody, tramwaje, Hala Targowa.

- Kiedyś to było moje mieszkanie. O połączeniu domu z pracownią marzyłem od dzieciństwa - tłumaczy Tomek.

- Praca projektanta nie kończy się na pokazie kolekcji. Naszym celem było stworzenie miejsca, gdzie w domowej atmosferze będzie można coś przymierzać, dobierać dodatki, a do tego przy filiżance kawy podyskutować o modzie - dodaje Agata.

Oboje zapowiadają, że chcą iść dalej - łączyć wydarzenia ze świata mody z innymi dziedzinami sztuki, jak wystawy czy projekcje muzyczne. Tradycyjne pokazy mody ich nie interesują, myślą nad czymś innym... Na razie unikają szczegółów, ale swoje pomysły chcą zacząć wcielać w życie już w najbliższym czasie.

Podobne ambicje zgłasza Martyna Sztaba, założycielka Delikatesów - przestrzeni na parterze kamienicy przy ul. Sarego, łączącej galerię, wydawnictwo, księgarnię i sklep z designem.

Przez otwarte na oścież okna mieszkanie wygląda na puste. W oczy rzucają się sterylna biel i niemal oślepiające światło. - Wreszcie w Krakowie powstało miejsce, gdzie od razu widać, kto ile ma lat - żartowali zaproszeni na otwarcie goście. Dopiero po wejściu do środka oczom ukazują się szczegóły, jak półka zrobiona z trzech "zmontowanych" książek Lenina czy stołek w kształcie kasztana. Obok trzy gabloty tworzące wystawę "Książka w sztuce i kulturze polskiej". W głębi duży regał z albumami o sztuce. Jak twierdzi założycielka, ta przestrzeń ma łączyć cztery filary: ludzi, literaturę, sztukę i media.

- Ważna jest równowaga pomiędzy różnymi dziedzinami sztuki - mówi Martyna. - W Krakowie jest bardzo dużo osób zajmujących się kulturą, ale brakuje współpracy. To miejsce ma generować aktywność artystyczną w mieście, które ma do tego ogromny potencjał. Większość krakowskich artystów wystawia swoje prace w Warszawie, bo utarło się, że w Krakowie nie ma kolekcjonerów. A to nieprawda!

Alternatywa - słowo klucz

Każdy z młodych twórców podkreśla alternatywność, niszowość swoich działań. Żaden jednak nie potrafi sprecyzować, o co dokładnie chodzi. Podkreślają chęć rozpowszechnienia niezależnego sposobu myślenia o sztuce i szukania coraz szerszego grona odbiorców, a jednocześnie twierdzą, że nie chcą, żeby ich lokale były "modne". Także bywalcy owych miejsc, bez wahania podkreślający celowość takich inicjatyw i siłę alternatywnych form prezentowania sztuki, nie radzą sobie ze zdefiniowaniem, co owa "alternatywność" ma w praktyce oznaczać.

Zwolennicy takich przedsięwzięć wskazują na możliwość wyjścia sztuki poza ramy konkretnego miejsca i kształtowanie z jej udziałem przestrzeni miejskiej. Ich zdaniem w Krakowie nie ma zbyt wielu takich miejsc, zwłaszcza otwartych na prace debiutantów.

Chodzi zresztą nie tylko o prezentację nowej sztuki, ale też o wywołanie efektu interaktywności. - Nasz lokal cały czas żyje, inicjatywy rodzą się spontanicznie. Ludzie przynoszą własną muzykę, proponują tematy wystaw - mówi Bartek o Miejscu.

Sztuka w sieci

Pojawieniu się alternatywnych pomysłów na prezentowanie sztuki towarzyszą zmiany w sposobie informowania o artystycznych inicjatywach. Od plakatów na ulicach i drukowanych programów ważniejsza staje się obecność w przestrzeni wirtualnej. Skoro sztuka ma być łatwa w odbiorze, trzeba uderzyć tam, gdzie w dużej mierze przeniosło się życie towarzyskie. Dlatego nie sposób znaleźć przedsięwzięcia, które nie figuruje na jednym z portali społecznościowych, jak facebook czy goldenline. Oprócz darmowej reklamy i źródła informacji o planowanych akcjach to też pole dla zwolenników aktywnego uczestniczenia w życiu artystycznym, choć przy okazji także miejsce na negatywne, czasem dosadne komentarze.

- Portale mają ogromną siłę rażenia, a informacja dociera do ludzi, do których w innych okolicznościach nie miałaby szans dotrzeć - mówi Barbara Kęsek-Bardel, prezes Fundacji "Znaczy się".

I chyba rzeczywiście tak jest, bo swoje profile zakładają nie tylko nowi twórcy, ale również instytucje z tradycją, jak Muzeum Narodowe czy Małopolski Instytut Kultury.

Promujmy to co trwale dobre!

Obok zachwytu nad nowymi formami sztuki pojawiają się też głosy, że takie miejsca jak Delikatesy nie mają nic wspólnego z inicjatywą oddolną. Krytycy podkreślają, że ich celem jest zwyczajnie zyskanie opiniotwórczej pozycji w krakowskim środowisku artystycznym. Wytykają snobizm. Podobne zarzuty padają często pod adresem fundacji promujących sztukę.

- Nie chodzi o przebicie się i pokonanie największych nazwisk krakowskiego świata artystycznego ani też o tworzenie na siłę czegoś "niszowego" czy "alternatywnego". W Krakowie jest mnóstwo ludzi, którzy dopiero zaczynają i mają ogromny potencjał, ale nie mogą się przebić. Nasza fundacja powstała, żeby ich promować, niezależnie od tego, jak ich drogi artystyczne dalej się potoczą - tłumaczy Kęsek-Bardel.

Fundację założyły w lutym tego roku cztery kobiety. Choć trzy z nich pracują w wydawnictwie Znak, podkreślają samodzielność fundacji w wyborze dzieł młodych grafików i literatów. Pod hasłem "Zalążki książki" fundacja prezentuje projekty studentów Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. - To odważne pomysły, trochę pod prąd, oryginalnie ujęte tematy. Ważne, żeby dostrzec w nich nie tylko projekty dyplomowe, ale prace, które mają szansę zaistnieć na rynku. Ich siła leży w tym, że nie są modne, lecz trwale dobre - dodaje Kęsek-Bardel.

Założycielki uważają, że duże zainteresowanie działalnością fundacji pokazuje potrzebę jakości w krakowskiej sztuce - że Kraków jest otwarty i potrafi docenić to co dobre bez spektakularnych eventów i promocji.

* * *

Czy te nowe zjawiska w krakowskim światku artystycznym zasługują na miano "alternatywnych" (cokolwiek kryje się za tym terminem)? Na pewno na tle tego, co dzieje się w wielu europejskich miastach, nie jest to nic szczególnie odkrywczego. Nie znaczy to jednak, że Kraków musi tylko odtwarzać. Istniejące już inicjatywy pokazują, że nie brakuje u nas ludzi pomysłowych i przedsiębiorczych. I przede wszystkim z tego może urodzić się coś naprawdę interesującego.

miasta.gazeta

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Oferty krakowskich hosteli ◄Design by Pocket, BlogBulk Blogger Templates